Gdy w poniedziałek zaspałam do szkoły, wleciałam do klasy jak oparzona. Grzecznie przeprosiłam i usiadłam do mojej ławki. Pustej ławki ! Jak widać mój charakter zrobił swoje. Rozejrzałam się po klasie i co dziwne, nie było w niej Patcha. Zaczęłam się zastanawiać co się z nim stało. Na imprezie nie pił nic i chociaż nie było mnie do końca, byłam przekonana, że po moim wyjściu też nic nie przełknął. Więc choroby żołądkowe można wykluczyć. Siedziałam tak rozmyślając o chłopaku, gdy zagadka się rozwiązała. Okazało się, że tak samo jak ja, po prostu zaspał. A ja głupia na to nie wpadłam. Udając skupioną na lekcji, chociaż od samego początku byłam pochłonięta tylko rozmyśłaniem o nim ( o cholera, myślałam o tym pewnym siebie dupku ! ), patrzyłam w zeszyt. On z wielkim uśmiechem minął moją ławkę. Udało się! Chwileczkę, cofnął się i usiadł obok mnie. Co on sobie wyobraża !?
- Cześć imprezowiczko - rzucił i sięgnął po plecak.
- Hej - odpowiedziałam sucho. Boże, co mnie napadło ?! Hej , serio ? Czy jestem aż tak żałosna ? No cóż, jemu to chyba nie przeszkadzało, bo nawet na mnie nie spojrzał. Przesiedziałam tak reszte lekcji, czując na sobie co chwila bezczelny wzrok Patcha. Gdy zabrzmiał już ostatni dzwonek, podszedł do mnie.
- Dzisiaj ja zabieram cię na imprezę. I bądź ubrana tak jak na tamtej.
I poszedł. Czy on do reszty zdurniał ? Co to w ogóle miało znaczyć ? Uznając to za żart, ruszyłam w stronę domu. Gdy byłam już blisko, zobaczyłam auto brata, który zaraz zawołał mnie do środka.
- Podwieźć ? - Zapytał czarująco.
- Siedź cicho i zabierz mnie do kuchni. - Odpowiedziałam zapinając pas, on tylko roześmiał się i ruszył.
- Słyszałem, że ładnie się bawiłaś na ostatnim wypadzie. - Milczałam. - Nie to, żeby Kentin mi coś opowiadał, ale twój strój chyba zrobił swoje. Wyrwałaś kogoś, czy się mylę ? - Nadal milczałam. - Zoey, nie bądź taka skromna.
W tym momencie szturchnął mnie łokciem.
- Rany Boskie ! Czy nie możesz po prostu mnie podwieźć i nie zadawać miliona pytań ?
- Nie mogę. Jestem twoim starszym bratem i muszę się o ciebie martwić. Wiesz jak to jest z rodzicami, więc to ja...
Akurat podjechaliśmy pod dom, a ja chcąc uniknąć dalszej rozmowy wybiegłam z auta, krzycząc :
- Jeść ! Jeść ! Jeść !
Gdy weszłam do środka, moim pierwszym celem była lodówka, w której nic nie było.
- Zamawiam pizzę, chcesz też ? - Krzyknął Loren, zamykając drzwi wejściowe.
- Nie dzięki - odpowiedziałam kierując się schodami na górę. Brat spojrzał na mnie pytająco.
- Przecież przed chwilą prawie zjadłabyś mi auto, a teraz nie chcesz pizzy ? Na grubym cieście, dużo sera i zero pieczarek. Nie kusi cię to ? - Uśmiechnął się i zaczął machać mi ulotką przed twarzą.
- Odechciało mi się. Czy to takie ciężkie do zrozumienia !?
Widziałam, że jego twarz powoli zaczyna przybierać poważniejszą minę. Temat o rodzicach zupełnie mnie dobił. Do tego stopnia, że stracilam ochotę na jedzenie. Ruszyłam do mojego pokoju, przebrałam się w dres, luźną koszulkę i spięłam włosy. Wyglądałam okropnie, ale kto by na mnie patrzył ? Mieszkałam przecież tylko z ojcem, którego i tak zawsze nie było w domu i Lorenem, który właśnie wyszedł do swojej nowej dziewczyny. Daje im max tydzień. Leżałam tak sobie na kanapie i oglądałam seriale, gdy ktoś zadzwonił do drzwi.
- Jeśli wrócę, a ktoś w filmie już zdąży się z kimś przespać, zabiję tego kto dzwoni.
Mruknęłam i powoli wstałam z kanapy. Leniwie otworzyłam drzwi i kogo tam zastałam ? Patcha, który tak między nami wyglądał bosko.
- Jeszcze nie gotowa ? Przecież mówiłem, że będę o siódmej. - Spojrzał na swój zegarek i wszedł do środka. Stałam przy drzwiach jak osłupiała, a on spokojnie usiadł sobie na kanapie i zaczął latać po kanałach w telewizorze. Opamiętałam się i zamknęłam drzwi. Stanęłam przed nim i jęknęłam.
- Nie. - On spojrzał na mnie i przełączył na poprzedni kanał. - Nie. Nie o to mi chodziło. I nie. Nie mówiłeś mi, że będziesz o siódmej.
- Musiałem zapomnieć, ale masz jeszcze trochę czasu. Liczyłem, że będziesz się dłużej szykować i nie wyrobisz na umówioną godzinę. No idź na górę i zacznij się ubierać.
Nadal osłupiała ruszyłam w stronę schodów.
- Co ? Nie ! - Opamiętałam się i wróciłam do salonu. - Nigdzie nie idę. Na pewno nie z tobą. A tak w ogóle, skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam ?
- Masz jeszcze dziesięć minut, a później musimy jechać.
- Co ty sobie wyobrażasz !? Powiedziałam już, że n i g d z i e n i e i d ę !
- Wolisz się spotkać na miejscu ? No dobra, ale nie wiem czy trafisz.
- Ty tak na serio ? Nie widziałam, że ktoś może być na tyle głupi.
- Masz tu adres - wyciągnął z kieszeni kartkę z nabazgraną nazwą ulicy. Sam wstał i ruszył do wyjścia. - A właściwie nawet nie musisz się czesać. Potargana bardziej podniecasz. Do zobaczenia.
Wstał i po prostu wyszedł. Co za idiota. Usiadłam na miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą siedział chłopak i patrzyłam na małą karteczkę. Zastanawiałam się, czy nie pójść. Większość argumentów była na nie, ale ruszyłam do mojej łazienki, gdzie miałam wyszykować się dla Patcha, tzn. na imprezę.
Inni użytkownicy: arek8820kdapilevenmagjas02janek439nfdsoasazeazejoaoamarbixokarolinahere
Inni zdjęcia: Przejście przez Bazar bluebird11Kwiecie. ezekh114Buzi milionvoicesinmysoulTypowa zabudowa. ezekh114Daleka droga bluebird11... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24