Część 21.
Przyjechała policjantka i policjant. Kobieta od razu do mnie podbiegła, a mężczyzna rozmawiał z Dawidem.
- Nie bój się już, wszystko będzie dobrze - pocieszała mnie. Wydawała się byc bardzo miłą osobą.
- Dziękuje .
Zaraz po nich przyjechała straż pożarna by zdjąć ze mnie to wszystko. Nawet nie wiedziałam, że ci idioci zamkneli ten łańcuch na kłódkę, a klucz pewnie zabrali ze sobą. Po około 15 minutach byłam wolna. Gdy wstałam nagle zawróciło mi się w głowie, oczywiście podtrzymał mnie Dawid.
- Dziękuje .. za wszytko - wyszeptałam i mocno go przytuliłam.
- Nie ma za co piękna.
- Gdyby nie ty to pewnie prędzej czy później .. - i tu przerwałam, gdyż do oczu napłynęły mi łzy, a głos lekko się podłamał.
- Ciiii . Spokojnie. - przytulił mnie. - Teraz już jesteś bezpieczna.
- Dzięki tobie.
Musiałam wszystko opowiedzieć policji na miejscu. Nie chciałam jechać na komisariat, byłam zmęczona i nie czułam się na siłach. Mówienie o tym wszystkim popsuło mi humor jeszcze bardziej. Musiałam wrócić do zdarzenia sprzed kilku godzin. Po moich policzkach ciekły cały czas łzy. Jednak miałam przy sobie Dawida. Pocieszał mnie, przytulał i dodawał otuchy. Nawet go nie znałam. Wiedziałam tylko jak ma na imię i ile ma lat oraz to, że jest wspaniałym mężczyzną. Ale zaraz, zaraz. Przecież ja mam chłopaka. A właśnie co z Michałem? Ciekawe czy się o mnie martwi.
Po złożeniu zeznań chciałam wstać, jednak nogi same się podemną ugięły. Jednak w pore Dawid mnie podtrzymał.
- Dziękuje, po raz kolejny.
- Nie ma za co piękna.
Później razem z policjantką uparli się żebym jechała do szpitala zrobić badania.
- Naprawdę muszę?
- Musisz i w tej kwesti nie masz nic do gadania. - powiedział stanowczo Dawid.
- No, ale proszę cię . Jestem zmęczona i głodna. Najchętniej to bym się umyła i położyła spać. A ty mi tu z jakimś szpitalem wyjeżdżasz.
- No dobra niech będzie, ale jutro jedziemy do szpitala.
- Jedziemy?
- No tak, myślisz, że zostawie cie samą?
- Skąd wiesz, że jestem sama? Może mam rodziców? Albo przyjaciół?
- Z tego co mi mówił policjant to rodzice są za granicą.
- Jakim prawem on ci to wszystko powiedział? - oburzyłam się.
- A taki, że sam zapytałem.
- Ale przecież ..
- Ciii piękna. Chodź jedziemy już do tego domu.
Chciałam postawić krok, jednak znowu nogi się podemna ugięły.
- Chodź - po czym wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu.
____________________________________________________________________
Kochani jeżeli będzie 15 `Fajnych` to dodaje następną notke :D
Jak się postaracie to może będzie jakaś jeszcze dziś :D