Prolog
Tsa. Zwykła sobota spędzona na odpowiadaniu na durne pytania zadawane przez dziennikarzy. Nasze ulubione zajęcie. O nie sorry, nie tak całkiem zwykła sobota, zero paparazzich przed domem, cud. Wszyscy śpią, co akurat jest normalne o tej porze w sobote. Zrobię jakieś śniadanie dla tych śpiochów, a po drodze odsłucham wiadomości na skrzynce.
1 nowa wiadomośc głosowa, miło.
- Siema. Odwołali wywiady. Stusio wam dzisiaj odpuszczę, czyli macie wolny dzień. Cieszcie się póki możecie, bo od poniedziałku ostro bierzemy się do pracy. Miłego dnia, nara - usłyszałem głos naszego menagera, Johnego. Wolny dzień, coś dziwnego ostatnimi czasy, ale nie ma co fajnie się zapowiada. Idę usmażę naleśniki. Patelnia, kurde gdzie ona jest? Kto mi grzebał w mojej kuchni?1 Powinna byc w górnej szafce, fuck Zayn wczoraj gotował. O tak, jest w zmywarce. Co za idiota nie wyjmuje naczyń ze zmywarki?! Nieważne. Dobra teraz tylko woda gazowana, mleko, jajka, olej, mąka. Okej, gotowe, no to teraz smażymy. No super, ktoś się do drzwi dobija. Kurde trzeba się ruszyc i otworzyc. Otwieram, patrzę, a tu stoi Gemma z walizką. Dziwne, bardzo dziwne. Ona chyba powinna w Nowym Jorku z matką byc, ale okej. One płacze, o kurde, nigdy jej płaczącej nie widziałem. Zawsze grała twardą laskę co by się nie działo. Bardzo dziwny widok. Stałem tak i patrzyłem na nią. Nie wiedziałem jak mam się zachowac. Rzuciła mi się na szyję.
- Harry ... - powiedziała cicho przez łzy. Nie nie odpowiedziałem, tylko zabrałem od niej walizkę i zaprowadziłem ją do salonu. Usiadła na kanapie, a ja naprzeciwko niej. Popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem.
- Naleśniki ci się chyba palą.
- Cholera! Zapomniałem! - rzuciłem i pobiegłem do kuchni. Wyłączyłem gaz, jednak patelnia zdążyła się już zjarac. Szlag. Wywaliłes spalonego naleśnika do kosza, a patelnię włożyłem do zlewu i zalałem zimną wodą. Później wróciłem do salonu. Gemma trochę się uspokoiła, już nie płakała. Teraz już mogła mi wytłumaczyc powód swojej nagłej wizyty.
- Gem, możesz mi wytłumaczyc co się stało, że tak nagle mnie odwiedziłaś?
- Harry, mama .... - powiedziała i znowu się rozpłakała. Teraz to się zaniepokoiłem.
- Co z nią? Co się stało?
- Mama .... nie żyje - powiedziała i przytuliła się do mnie.Zamurowało mnie. Nie wiedziałem jak to się mogło stac tak nagle. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że nasza matka nie żyje.
- To jakiś żart. To nie może byc prawda. - wciąż łudziłem się, że to jakiś wymysł mojej obraźni, jednak tak nie było.
- Nie, to wszystko prawda niestety Harry. - na te słowa nie wytrzymałem, łzy popłenęły po moich policzkach jak szalone.
- Opowiesz mi wszystko później. Teraz chodź zaprowadzę cię do sypialni. Odpowczniesz troch - wytarłem twarz, zabrałem jej walizkę i zaprowadziłem ją na górę. Przed drzwiami Gem zatrzymała się, popatrzyłem na nią pytającym wzrokiem.
- Dziękuję - powiedziała po chwili ciszy.
Nic nie odpowiedziałem, nie byłem w stanie.Wymusiłem tylko uśmiech i zszedłem na dół do salonu. Musiałem poukładac sobie to wszystko w głowie. Nasza matka nie żyje. Nie wiem co teraz będzie. Nasz ojciec ma na nas wyjebane. Odszed do tej dziwki. Zostawił nas. Nas i matkę. Gdy sobie to wszystko analizowałem to do oczu napłynęły mi łzy. Jednocześnie byłem zły na siebie samego, że nie odwiedzałem ich ostatnio prawie w ogóle. Ciągłe wywiady, studio, nagrywanie płyty i jeszcze szkoła do tego. Ledwo co ogarniałem to wszystko, a teraz co? Wszystko porządkowac od początku. Nowe życie. Naszczęście mam ich. Przyjaciół i siostrę. Nie zastąpione wsparcie.
--------------------------------------------------------------
taki tam mały dramacik na początek, ale cóż od czegoś trzeba zacząc ;3