Ktoś zapukał do mych drzwi. Odetchnęłam, zamknęłam zeszyt i wstałam z fotela. Otworzyłam, za nimi stał wysoki, ładnie opalony blondyn z czerwoną różą w dłoniach.
- To dla mnie? spytałam i uśmiechnęłam się szeroko.
- Oczywiście. powiedział podając mi kwiat.
Położyłam różę na biurko a potem oplotłam dłońmi szyję Adama, on objął mnie w tali i po chwili złożył na mych ustach namiętny pocałunek, który powodował, że cały świat zawirował mi w głowie.
- Wiesz wczoraj zakończyłam rehabilitację, lekarze wciąż powtarzają, że miałam ogromne szczęście a ja myślę, że to dzięki tobie&
- Ciii powiedział kładąc palec na mych ustach. Zapomnijmy o tym wszystkim, minął prawie rok, czas zapomnieć.
- Racja odpowiedziałam. Tylko mam pytanie, co byś zrobił, jeśli Sebastian nie przeprowadziłby się w takim tempie?
- Pewnie bym go zbił. Madziu, proszę cieszmy się tą chwilą. rzekł i po raz kolejny namiętnie mnie pocałował.
- Kocham cię szepnął mi do ucha.
- Ja ciebie też kocham odpowiedziałam czując jak moje serce topi się w cudownym uczuciu.
- To idziemy na te rowery? dostrzegłam iskierki w jego błękitnych oczach, gdy zadawał mi to pytanie.
- Przejechałeś tyle kilometrów specjalnie po to abyśmy pojeździli trochę po mieście? zapytałam z niedowierzaniem.
- A czy nie wspominałem ci, że to mają być rowery wodne? roześmiał się głośno a po chwili, nie dając mi najmniejszego wyboru, wziął mnie na ręce i obrócił wokół własnej osi. Jak ja bardzo cię kocham! krzyknął a łza szczęścia spłynęła po jego zaróżowionym policzku.
Zresztą, jaki sens ma rozprawianie o miłości,
skoro miłość posiada swój własny głos i mówi za siebie..