Wreszcie udało mi się zdobyć jakieś "świeże" foty... Co prawda groźbą, bo po dobroci to nie dało rady.

No ale cóż, liczy się efekt. Na zdjęciu obok mojej skromnej osóbki znajduje się Madzia (która stoi tyłem

) i Lesiu, a Młody robi zdjęcie. Ostatnio sporo swojego wolnego czasu spędzam z tymi osobami... Posiada to plusy (lek na nudę, kreatywnie spędzany czas, odnawianie starych znajomości i sporo wspomnień z pod Netto, które pojawiają się w mojej głowie, no i poznałem określenie "w pytę"

) oraz jeden jedyny minus (dowcipy Lesia

). Co jeszcze można powiedzieć o czasie spędzanym w tym zacnym gronie? Że jest co najmniej zaskakujące, a ja często nie wierzę w to co widzę. Dla przykłady mogę powiedzieć, że Lesiu lubi naciągać sobie skarpetki na głowę, w napadzie głupawki zaczynamy się gonić jak dzieciaki, teledyski Guntera i nie tylko (Sandra: Trzeci jest najlepszy... To mój faworyt!

). Jest dużo więcej takich akcji, ale co się tam będę rozpisywał. Za to nie odmówię sobie opisania historii wymyślonej wczorajszego wieczoru, bo jest w pytę (nie dokońca prawdziwa, żeby sobie nikt nic nie pomyślał. Patrz chłopak Madzi

) .
Wczoraj zdarzyło się, iż Młody odezwał się do mnie na gadu i zaproponował wyjazd do ogródka na rowerach. Zgodziłbym się bez zastanowienia, jednak miałem już siłowniane plany, dlatego odpisawszy grzecznie odmówiłem. Okazało się że Magdalena ma z tym problem i zabrania mi się pokazywać na oczy z racji mojego wyboru. Nie robiąc sobie nic ze srogich słów "Kruszynki" (

) i dopatrując się w nich blefu postanowiłem puścić je mimo uszy i hardo ruszyłem na siłownię. No i sobie ćwiczę... Aż tu nagle między jedną serią, a druga niewiadomo skąd pojawia się moje sumienie i przemawia w takie oto słowa: "Norbert musisz odpowiedzieć na jedno bardzo ważne pytanie: Co jest dla ciebie w życiu ważne? Chcesz być duży, zły i bić ludzi, czy może wolisz Madzię?" Przed oczyma stanął mi obraz "Kruszynki", która siedząc z resztą i z utęsknieniem wypatruje, mojego nadejścia. Coś we mnie pękło... Odrzuciłem sztangę, która z metalicznym trzaskiem opadła na podłoże. Wyciągnąłem rower i popędziłem ile sił w nogach na rynek. Znalazłem Madzię oraz całą resztę w ogródku "Lecha". Podpełzając do stolika pełen skruchy i wstydząc się swojego zachowania błagałem klęcząc o przebaczenie.

Zamieszczam to tutaj, ponieważ za kilka lat fajnie będzie sobie to przeczytać, a przynajmniej tak mi się wydaje... Oczywiście może się też okazać, że sam wystawię sobie komentarz i napisze: Żenada.

Zobaczymy jak będzie.

Standardowy element pozdrowienia:
-Madzię- które pewnie teraz spać nie może i się zastanawia jak będzie wyglądało kolejne pożegnanie,


-Młodego- Za odnalezienie Guntera na naszej klasie,


-Lesia- Za dowcip o tytule "chuchnij!",


-Asiulka- Chyba za nie odpisywanie na sms-y,


-Nowacką- Tak jakoś ogólnie,


-Sandrę- Która mimo tego, że nieźle tyra, to znalazła chwilę, żeby się z nami spotkać,

