Heej włoski!!
Mimo tego, że podczas robienia zdjęcia było mega śmiesznie to teraz jak na nie patrzę dostrzegam, że odzwierciedla ono uczucia, które od pewnego czasu we mnie siedzą. Dzięki mojej szkole nie dostrzegam żadnych sensownych rozwiązań na przyszłość. Perspektywy tylko te wymuszone.
Brak zastosowania swoich zdolności w życiu codziennym. Świat do przodu i coraz szybciej, a ja cały czas na etapie nauki chodzenia.
Coraz częściej nachodzi mnie ogromna ochota na to, żeby zabrać tylko najpotrzebniejsze rzeczy, wyjść z domu, wsiąść w pociąg i jechać gdzieś bez celu, zostawiając wszystkich i wszystko zdala od siebie. Ale przecież nie można być, aż tak egoistycznym... nie można żyć wyłącznie dla siebie, pracując na swoje szczęście.
Miała być kawa. Nie było... sama nie lubię pić, cholernie mi nie smakuje. Jest za to muzyka, herbata i gorączka. Rysunku miałam się "pozbyć" ale jednak jeszcze sobie poleży przez jakiś czas na moim biurku. W domu mam odnajdywać spokój, tak? No chyba Ty...
Wypełnia mnie szydercza radość, nauczyłam się kpić już nawet z samej siebie.
Od zawsze byłam nauczona, że trzeba pomagać innym. Doradzić, wesprzeć, postawić się w ich obronie.
Dla mnie nie są to nadzwyczajne zachowania, taka kolej rzeczy. Jednak ostatnio mimo szczerych chęci w ogóle mi to nie wychodzi, chciałabym pomóc ale chyba od tego chcenia staję się nie do zniesienia. Chcę... nie, nie ...nie: 'chcę'. PRAGNĘ Twojego szczęścia...
Obiecuję, że wszystko będzie dobrze. A te wszystkie łzy, które tak często napływają do oczu zamienią się w szczery śmiech. Nieistotne to co pomyślą ludzie...
Może chociaż uda mi się wyrwać Pitera na chwilę rozmowy.
"Jedną z radości przyjaźni, jest wiedza komu powierzyć swój sekret"
/A. Mauzoni/