Oto człowiek konkretny, ale z fantazją. Może i jest trochę szarawy, jednak świetnie pozuje do zdjęć, zwłaszcza ze mną. Pobyt we Wrocławiu zaliczam do wyjazdów udanych. Nie sposob się tam nudzić, a szczególnie przyjemnie jest wieczorem, po upalnym dniu, kiedy można zaplątać się w wąskie uliczki. Miałam napisać nieco więcej na temat tego miasta, ale dziś nie mam siły. Krasnale wybaczą. Nie wiem, czy to zasługa wczorajszego dnia, czy gorącego powietrza i nieprzespanej nocy... Nie ważne, w końcu przecież są wakacje.
Jutro jadę na spotkanie ze współczesnymi barbarzyńcami i bardzo mnie to cieszy. Robię sobie przerwę... od myślenia. Będą bitwy, hałas i prymitywni mężczyźni. Hmm, czego chcieć więcej?!
A teraz rozkoszuję się chwilą spokoju, gdyż moje szalone rodzeństwo ucina sobie popołudniową drzemkę. Mam przerwę w odgrywaniu roli MATKI POLKI i nie muszę ściągać nikomu tamburyna z głowy, albo walczyć o ubranie sanadałków. Co za ulga! Oczywiście do czasu, a dokładniej do momentu, gdy zabrzmi pierwsze, głośnie i płaczliwe: Kiiiiiiiiniaaaa.
You better lose yourself in the music, the moment
You own it, you better never let it go
Eminem - Lose yourself