To o mnie ;D
Podobno nie istnieję. A ja po prostu, najzwyczajniej w świecie... bytuje sobie poza "fejsem". Może wstanę sobie rano, pewnego słonecznego dnia i stwierdzę "Hmm... najwyższy czas się uspołecznić i włączyć do masy". A może nie. Mogłabym, ale czuję, że i tak nie pojawiałabym się tam często! Nie jestem internetowym maniakiem i nie muszę ciągle "być w kontakcie". Mam własny, intymny świat. Jest mi z nim dobrze, więc dlaczego miałabym rozbić taką, idealną mydlaną bańkę?! Na dzień dzisiejszy- nie potrzebuję do szczęścia "fejsa". Może kiedyś zmienię zdanie, może założę sobie facebooka jutro, z tym że na pewno tego jutro nie zrobię.
Amen.
Zmiana tematu.
Połowa mojego mózgu wystosowała manifest i rozpoczęła strajk. Podróże autobusowe stały się dla mnie szczytem wrażeń estetycznych. Już nawet w powietrzu czuję poezję i wariacko kieruję uśmiech ku słońcu (jak się łaskawie pojawi). Niewiele brakuje, a zacznę mówić wierszem. Oczarowana paletą barw, chłonę TERAZ z największą wrażliwością na jaką mnie stać. Upajam się samą świadomością trwania wiosennego czasu. Odlot. Faza delta. Proszę mnie nie sprowadzać na ziemię, bo boleśnie pokąsam. ;F Proszę mi nie mówić, co mam robić. Proszę mnie nie zmuszać!
Cały czas po głowie chodzi mi Pidżamowski Outsider :
A my zostańmy obok
A my zostańmy tu
Outsidej ojojoj
Outsider...
Wiosna i tyle.