Na początku obiecałąm sobie,że wszystko będę robiła powoli, zachowam dystans, nie będę za każdym razem. Nie potrafiłąm, biegliśmy razem przed siebie. Tylko jednostronnie patrzyliśmy w przyszłość. Byłam zawsze, gdy chciałeś. Nie potrafiłam Ci odmówić. Tak bardzo lubiłam spędzać z Tobą czas. Tak zależało mi na Tobie. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym być teraz obok Ciebie, czuć Twój uśmiech na swych wargach, dłoń w dłoni, powolny oddech na mym karku, za każdym razem przyprawiający o dreszcze, i czuć jak trzymasz mnie przy sobie, tak cholernie mocno, jakbym była wszystkim czego potrzebujesz. Wszystko już dawno stracone, to już dwa miesiące, a ja zbyt często myślę o Tobie. Chcę wiedzieć, co u Ciebie słychać, czy nie żałujesz, czy jesteś szczęśliwy. To wszystko jest takie nie do osiągnięcia. Miałeś zbyt mało wiary w siebie, w nas. Utkwiły mi w pamięci Twoje słowa: Podjąłem już decyzję. Tak z dnia na dzień, tak bardzo niespodziewanie. Teraz, z perspektywy czasu może rzeczywiście powinnam coś zauważyć. Tłumaczyłam się Twoją maturą, zmęczeniem, bo przecież ja poczekam na Ciebie. Poczekam, ile będzie trzeba. Mam nadzieję,że kiedykolwiek mi wybaczysz. Wiesz,że Ci wybaczę, już na starcie Ci wybaczyłam.
Jest środek sobotniej nocy. Teraz powinniśmy wracać do domu, ewentualnie leżeć blisko siebie. Mógłbyś lekkim i romantycznym muśnięciem usypiać mnie do snu. Odgarniać moje włosy, które tak bardzo lubiłeś i za żadne skarby świata nie pozwoliłbyś mi ich ściąć. Lubiłam jak na imprezie byłeś bardzo zmęczony i wracaliśmy do domu. Wtedy nagle się ożywiałeś, tak słodko się do mnie uśmiechałeś. Nie, nie idziemy spać.
Przyjdź tu i usiądź. Nie mów nic. Zupełnie nic. Milcz. Spoglądaj na mnie czule. Oddychaj z takim spokojem. Chodź. Nadróbmy wszystkie stracone sny. Tylko bądź. A Ty, Anett, ogarnij się, przecież już prawie nie myślisz o nim, nie tęsknisz, nie kochasz. Prawie.
Musiałam...