Kiedyś nad miastem wisiały takie same chmury, jak wczoraj. Wyglądały jak wata rozciągnięta po niebie. Próbuję sobie przypomnieć, byłam chyba wtedy bardzo szczęśliwa. Było ciepło, a ja byłam śliczna.
Dziś nie ma pięknych chmurek. Pogoda jest obrzydliwa, pewnie dlatego, że umówiłam się z małą P. na frytki. Wiatr mnie zabija. Umawiamy się na 16:00, ale spotykamy się trochę szybciej. Obie mamy włosy związane w dwa kucyki i wyglądamy przeuroczo. Wymieniamy się chrupkami, ja dostaję jeszcze żelki - truskaweczki. Musimy zjeść na zewnątrz, bo w środku nie ma miejsca. Wieje tak bardzo, że boję się, że potężny parasol spadnie na nas i połamie nam kręgosłupy. Przychodzi pan z obsługi, żeby złożyć parasole, ale to tylko pogarsza sprawę. Boję się śmierci i jest mi zimno. Decydujemy, że wejdziemy jeszcze po coś ciepłego do picia. Okazuje się, że są już wolne stoliki, więc zamawiamy kawę z nadzieją, że to koniec farsy, ale o nieeee, skądże. Ja piję z mlekiem, mała P. czarną. Klasycznie stawiają nam ją odwrotnie, więc się wymieniamy. Nie podoba nam się kolor kaw: czarna ma kolor słabej herbaty, a ta z mlekiem to... samo mleko. Może i jesteśmy słodkie i maleńkie, ale nie damy się orżnąć na kawie, więc idziemy zrobić aferę. Szesnastu pracowników ogląda nasze kubki, coś debatują, ostatecznie podchodzi naczelna baristka i tonem passive aggressive wmawia nam, że to POWINNO TAK WYGLĄDAĆ, ONA OSOBIŚCIE NAM TE KAWY ZROBIŁA. Mała P. tłumaczy, że nie pijemy tu pierwszy raz i wiemy, jak powinna smakować i wyglądać kawa. Dziewczyna za ladą sprawia wrażenie, jakby chciała nam przyłożyć. Jeszcze inna mówi, że zrobi nam nową, nerwowo patrzę jej na ręce przeczuwając, że ktoś może nam napluć do kubków. Nowa kawa nie jest szałowa, ale lepsza od poprzedniej i ma kolor kawy. Naturalnie po raz drugi dostajemy napoje odwrotnie. Czy ja naprawdę wyglądam, jakbym piła czarną? Podsumowując: gdyby nie wiatr, mróz, widmo śmierci i kawa, byłoby perfekcyjnie. Dobrze było się zobaczyć.
Wieczór spędzam z Kacprem. Jemy żelki i oglądamy Miecz w kamieniu. Kiedy byłam malutka, miałam tę bajkę na VHS i oglądałam ją na okrągło. To miły dzień, tylko wciąż podszyty smutkiem. Może będę weselsza, gdy zrobi się cieplej. Najlepiej na sercu.