Bezradność. To chyba najgorsze, co może człowieka spotkać.
Jest 2:18. Nie wiem, co ze sobą zrobić. Wszystko zabija mnie od środka.
Nawet po paru kieliszkach i kilku piwach czuję się bezradnie...
Nawet dziś jest mi trudno uporządkować wszystkie w moim wnętrzu.
Chyba czuję za dużo. Za dużo oczekuję i za bardzo się rozczarowywuje...
Jak można myśleć o kimś, kogo już się nie kocha?
Jak można wracać do wszystkiego przez jedno pytanie.
A czego brakuje mi najbardziej?
Czułości, bliskości, tych pocałunków w szyję, uścisków i samej obecności.
To wszytsko, co już nie wróci. A może wróci z podwojoną siłą z innej strony?
Cała sytuacja z drugiej strony mnie przerosła. Zupełnie nie wiem, co mam o tym myśleć.
Moja słabość zostanie wykorzystana za każdym razem. Jeśli coś zacznę sobie wyobrażać?
Co wtedy? Czy to będzie kolejny wybryk, którego będę żałować, a dla Ciebie będzie to coś normalnego?
Nic nie znaczącego. Nonsens. Jestem słaba wobec Ciebie, jeszcze nigdy tak bardzo nie ulegałam.
Bardzo przykro mi z całej zaistniałej sytuacji, gra uczuć...
Ja jestem tylko sobą, a jeśli zabawiłeś sie Nią? ...
A tych życzeń było za wiele, za wiele tych nieszczerych. Gdy spełni się jedno, spełnią się wszytskie, bo jeden człowiek jest odpowiedzią na moje marzenia.
" I żeby X. był....[...] senny"