1 października 2013r. godzina 20:56
Za oknem ciemna noc. Temperatura za zewnątrz jest tak samo chłodna jak w moim sercu. Wszędzie jest mrocznie i zimno. Idę ulicami pustego miasta. Tu już nie ma żywych dusz. Wszyscy zaszyli się w swoich kątach, a ja błądzę. Światło latarni razi mnie w oczy, nie chcę widzieć swojej twarzy- załzawionych oczu, smutnej miny. Chodnikiem przebiegnie czarny kot, błagająco spojrzy na Ciebie pies, ewentualnie zza parkowych drzew, gdzieś w świetle księżyca, na ławce ujrzysz parę zakochanych. A ja czuję pustkę. Ogromną, przerażającą przestrzeć, której już nawet nikt nie chce wypełnić.
Czy znasz te uczucie, gdy idziesz pustymi ścieżkami, w uszach gra Twój ulubiony kawałek wolnej, spokojnej i obiecującej muzyki. Ufam,że rację masz, musismy sobie dać czas. Choć tak trudno i tak boli i czas płynie tak powoli, tak powoli... Czuję,że Ty kochasz mnie, myśli plączą się, ale Twoje serce wie... Teraz nikt nie złapie Cię za rękę, bo nie masz nikogo. Nikt nie przytuli Cię do siebie, bo nie masz nikogo. Nikt nie chwyci Twoich bioder, bo nie masz nikogo. Nikt nawet nie ogrzeje Twych ust, bo nie masz NIKOGO. Zostałam skazana na wewnętrzną samotność, bolesną samotność. Jesteś już przed drzwiami swojego mieszkania i nie chce Ci się wchodzić. Masz ochotę uciec, gdzieś daleko, gdzieś, gdzie będzie Ci dobrze, bezpiecznie i szczęśliwie. Nikt na Ciebie nie czeka, wchodzisz, by jeszcze bardziej odczuć swoją samotność. Możesz krzyknąć "Cześć Skarbie, wróciłam!", ale nie dostaniesz odpowiedzi"Kochanie, wreszcie, tęskniłem!" Za chwilę poczujesz spływające po policzku łzy, usłyszysz głośny płacz i swoje łkanie,bo dla większości już nie istniejesz. Cała drżę z zimna. Nawet parzenie jednej herbaty jest przygnębiające. Czasem robię dwie. Nie, nie z nadzieją,że przyjdziesz do mnie, lecz ze świadomością,że noc będzie długa. Tulisz ogromny koc, cholerny ciepły koc, a mogłabyś tulić się do jego klatki piersiowej, do jego głowy,czy jego ust. Samotnie spędzasz całą noc, nie masz nawet ochoty na dobrą książkę. A gdy osiągasz apogeum rozpaczy i nie masz siły już płakać, to zasypiasz, a za kilkanaście godzin znów jest wieczór...
Albo czy znasz taki moment, gdy oczekujesz cały wieczór na odpowiedz, leżysz samotnie w łóżku, słuchasz muzyki i czekasz, czekasz i czekasz. Przypominasz sobie wszytskie razem spędzone chwile i nagle zasypiasz, ale tylko półsnem, bo ciagle czekasz. Przekręcasz się z boku na bok, aż w środku nocy dostajesz tę cholerną wiadomość. Uśmiechasz się do wyświetlacza, by przeczytac tylko kilka słów.A gdy wypełnisz swoją pustkę kilkuzdaniową rozmową, możesz spać spokojnie. Gdy zobaczysz jedno słowo "Dobranoc ;*" robi Ci się nawet miło i rzeczywiście, chcesz spać. I cały następny dzień wyczekujesz kolejnych wiadomości, ale cisza i pustka. Nie otrzymujesz nic. Dzień pierwszy, dzień drugi...
Dlaczego nie możemy ułatwiać sobie życia. Jakże miło byłoby wstawać, nawet skoro świt, przy ukochanej osobie, otrzymywać buziaki na dzień dobry i zostawać w łóżku najdłużej jak to jest możliwe. A potem jeść razem śniadanie, pić współnie kawę, głęboko patrzeć sobie w oczy i widzieć jak pięknieje nasza druga połowa. A do domu wracać do kogoś, kto na Ciebie czeka z ciepłym obiadem, albo chociaż gotować dla kogoś więcej niż tylko siebie. Spędzać razem popołudnia, chodzić na spacery, moczyć sobie buty w deszczu, czytać, pomagać sobie wzajemnie, rozmawiać, istnieć, kochać. Oglądać wspólnie filmy i zamiast płakać to wtulać się z niego i widzieć wspólne szczęście. Wieczorem znów zasypiać przy nim, czuć bezpieczeństwo i ciepło, ogrzewać sobie stopy, słyszeć jak pięknie pachną moje włosy, polubić nawet zabawę nimi,ale tylko wtedy, gdy dotykają ich jego dłonie. Po prostu być, być kimś dla kogoś. A miłość sama wypełni tę całą przestrzeń. Czeka nas rzeka miłości, morze radości, ocean szczęścia.