Od paru lat chciałam mieć kota, ale mama zawsze była na 'nie', więc kiedy w końcu wyniosłam się z domu... Aiona-chan przywiozła mi go na święta Bożego Narodzenia.
Z początku było wielkie 'ach' i 'ech', ale szybko zdążyłam się przekonać jakie to jest uciążliwe mieć zwierzaka pod jednym dachem. Przez te codzienne pobudki o szóstej nad ranem (po zarwanych nockach) nieraz miałam ochotę go zabić. Już pomijając fakt, że kuweta najwyraźniej nie zawsze zdawała się spełniać jego oczekiwań. :p Jeżeli wiecie co mam na myśli. xD
Może i był śliczny, ale za to głupi jak but.
I się debil musiał pod samochód wpierdzielić. Żeby było ciekawiej - w dzień przed moimi urodzinami.
Mori do dzisiaj twierdzi, że to moja wina. Że kiciuś popełnił samobójstwo, bo nie wytrzymał psychicznie. ...Że to wszystko przez to, że molestowałam go po nocach. xD
Ciasteczko dla tego, kto zgadnie jak się wabił. Podpowiedzią może być to, że miałam wtedy totalnego pojeba na punkcie Death Note'a... xp