Hej, to znów ja, Nastalhija.
A to drugi wpis, z challenge'u.
Poprzedni jest z 12 marca, tutejszy jest z 14, ot co, no dziewczyno, co to za challenge, skoro robisz przerwy.
Idź Ty w cholerę.
Dobra, przejdźmy do meritum.
Piszę do was dziś, z sądnym humorem, czysto niezaprzeczalnie, nienawidzę ludzi.
Od rana mam myśli godne najgorszego psychopaty, wyrżnęłabym w pień połowę pokolenia, albowiem to banda skończonych idiotów.
Wiem, że nie mi oceniać, ale dlaczego niby oni mogą oceniać mnie, jak skończonego potwora?
Chyba logiczne, że w człowieku pragnienie zemsty będzie silniejsze, niż sumienie czy rozsądek.
Jak to kiedyś było.. przed morderstwem powstrzymuje mnie ograniczenie wolności, a na to nie mogę sobie pozwolić.
na razie trzymam się swoich zasad moralnych, ale co będzie, kiedy napór degeneracji świata, skusi mnie do władzy totalnej, bezkresnej, sąd sądów się rozpocznie, i nie będzie przede mną ratunku?
Jestem zmęczona zupełnym oślim zezwierzęceniem ludzi dookoła mnie.
Czy wy naprawdę myślicie, że mając na oko 30 lat, wyglądacie na dojrzałych, plując zajadle przez okno samochodu, sycząc na mnie jak pojeby i skandując "ŚMIERĆ SATANISTYCZNYM KURWOM!"?
Powiem jedno..
Na pewno wyglądacie zabawnie w moich oczach, kiedy to szyba uniemożliwia wam puszczenie się w pogoń za 19-latką, patrzącą na was z pogardą, wyciągając papierosa, nawet nie tracąc powagi na twarzy, ba!
Nawet powieka nie drgnęła.
A Ty padalcu jedź dalej, w swoim żałosnym Volkswagenie (Biedawagenie) spierdolenia.
Psy szczekają, karawana jedzie dalej, a Ty jesteś idiotą.
Siedzę w autobusie, obserwuje ludzi, śmiech mnie ogarnia, patrząc jak wyciągają różaniec na mój widok, albo stoją, gdy miejsce wolne jest jedno. Obok mnie.
Albo to patrzenie z pogardą, dla zapatrzonej w las za oknem dziewczyny.
Myślicie że tego nie widzę?
Wasze twarze odbijają się w szybie.
Ślepi głupcy. Widziałam ten grymas. Hej!
Hmm, ten las.. piękno, cisza, dostojność w każdym calu, i absolutnie żadnego człowieka.
Aż normalnie chcę się tam iść, byleby z dala od tej miernoty.
Deszcz pada, i w takich momentach chcę mi się żyć.
Bo to ściera durne uśmieszki ze skretyniałych twarzyczek, i nie wyglądam aż tak śmiertelnie poważnie.
Pędzę do domu, ah tak..
Cztery ściany nienawiści, jak dom ze szkła, z igieł, ostro w każdym bądź razie.
Nóż w plecy, kosa w brzuch, nie chcemy Cię tu.
Nie pasujesz, nie widzisz tego?
Perunie, widzisz i nie grzmisz.. gdzie te pioruny?
Zrób coś, krzywdź, karz, pokaż im, że robią źle.
To nie tak miało być!
To nie tak miało być..