CZĘŚĆ DRUGA.
Aśka zjawila się 15 minut po dzwonku, jak zwykle spóźniona. Przeprosiła nauczycielkę za spóźnienie i od razu usiadła obok mnie. Spojrzałam na nią i zobaczyłam jej podekscytowaną minę. Wiedziałam, że za chwilę przedstawi mi jakąś niezwykle ciekawą historię, którą przeżyła idąc do szkoły. Nie mylilam się.
- Ada, nie uwierzysz co się stało, normalnie nie uwierzysz! - powiedziała scenicznym szeptem patrząc na mnie z uśmiechem. - Słuchaj tego. Idę do szkoły, jestem już na placu. Byłam trochę spóźniona, no ale wiesz, to nic nowego. Nagle podchodzi do mnie Filip, no wiesz który, ten z bandy Przema - wyjaśniła widząc mój pytający wzrok, po czym ciągnęła dalej - i pyta się, czy pójdę z nim w sobotę na imprezę do tego nowego klubu. - przerwała na chwilę, żeby sprawdzić, czy na pewno jej słucham.
- No i co, zgodziłaś się? - zapytałam wiedząc, że tylko na to czeka.
- No pewnie, że tak! Przecież wiesz, że kocham się w nim już od podstawówki. Zawsze wiedziałam, że jesteśmy dla siebie stworzeni, że to tylko kwestia czasu, kiedy on pokocha mnie. - mówiła rozmarzona.
- To tylko zwykła impreza, Aśka. A poza tym nie wiesz jacy oni są? Zadufani w sobie, liczący tylko na to, żeby ciągle kręciła sie wokół nich jakaś dziewczyna. Nie podniecaj się tak. - starałam sie sprowadzić ją na ziemię, ale marnie mi szło. Aśka żyła tylko tym, co zdarzyło się niecałe pół godziny temu.
- Ja wiem, że to nie będzie tylko zwykła impreza. A ty zwyczajnie mi zazdrościsz. Kiedy ostatni raz byłaś gdzieś z chłopakiem, co? - Widząc mój zmieszany wzrok i brak odpowiedzi powiedziała : - no właśnie. Masz odpowiedź.
- Grasz nie fer. - Powiedziałam tylko urażona.
Bardzo dobrze wiedziała jak wygląda sprawa. Od kiedy zerwalam z Piotrkiem nie miałam innego chłopaka, nie spotykałam się z nikim. Nie byłam taka jak ona. Ja potrzebowałam czasu na zagojenie ran, ona nowego chłopaka.
Zadzwonił dzwonek. Wrzuciłam zeszyt do torby i nie zwarzając na wołania Aśki wyszłam z klasy. Dogoniła mnie na drugim zakręcie.
- Ada, stój! Przepraszam. Wiem, nie powinnam tego mówić. Jestem głupia i tyle. - Obróciłam się i spojrzałam na nią. Naprawdę żałowała tego co powiedziała, a ja nie umiałam się na nią długo gniewać. Przytuliłam ją mocno.
- W porządku. - Powiedziałam i dla potwierdzenia uśmiechnęłam się lekko.
~*~
Lekcje minęły nawet szybko. Obeszło się bez kartkówek i takich rzeczy. Ostatni był wf, na który właśnie niechętnie szłam. Z całego serca nienawidziłam tego przedmiotu, już wolałam od niego fizykę. A to powinno wystarczyć.
Idąc do szatni natknęłam się na Przekma, który teraz też miał wf. Podszedł do mnie.
- Sobota wieczór. Ty, ja, impreza. Będę po ciebie o 20.
- Ani mi się śni. - odpowiedziałam spokojnie i weszłam do przebieralni.
"Jaki on jest pewny siebie" - pomyślałam. "Aż za pewny.." - dodałam w myślach po chwili.
Gdy się przebrałam wyszłam na trawiaste i poszłam na zbiórkę.
- Gwiazda! - rozległo się moje nazwisko.
- Jestem. Ćwiczę. - powiedziałam niechętnie i usiadłam na ławce.
Rozejrzałam się dookoła. Mój wzrok padł na Przemka. W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Puścił mi oczko i uśmiechnął się tak słodko, że aż mnie zemdliło. Pewnie te wszystkie jego dziewczyny leciały właśnie na ten obrzydliwy do granic możliwości uśmieszek.. Niestety na mnie to nie działało. W odpowiedzi pokazałam mu coś na kształt tego, że wymiotuję. Akurat wtedy spojrzała na mnie nauczycielka.
- Ada, dobrze się czujesz? - zapytała patrząc się na mnie jakbym była conajmniej dziwna.
- Cudownie. - powiedziałam z sarkazmem.
Doszłam do dziewczyn, które właśnie robiły rozgrzewkę. Po kilku minutach biegania bez celu w te i spowrotem mieliśmy zagrać w kosza. Moja klasa na klasę Przemka. Nagle rozległ się głos Przema:
- Ja kryję Adę. - Słysząc to przewróciłam oczami. Po czym podszedł do mnie i powiedział : - Jeśli ja wygram idziesz ze mną na imprezę. Jeśli ty wygrasz daję ci spokój.
- Stoi. - powiedziałam tylko i zaczęła sie gra. Od razu dostałam piłkę. Popchnęłam na bok Przemka, który zaczynał mnie blokować. Wrzuciłam piłkę do kosza.
- Jeden zero. - powiedziałam z uśmiechem satysfakcji. On wstał i patrząc mi w oczy powiedział:
- Gra dopiero się zaczyna, maleńka.
Mecz przebiegł szybko. Mimo początkowego prowadzenia, na końcu przegraliśmy 15 do 20. Idąc do szatni usłyszałam jeszcze tylko śmiech Przemka:
- o 20 w sobotę. Nie zapomnij.
No tak, zapowaiada się miły weekend...