Wiem, że większość ludzi, którym wydaje się, że mnie znają, uważają mnie za hipokrytkę. Obserwują zmiany jakie zachodzą w moim życiu, nie szukają przyczyn, nie rozważają wszystkich albo choćby części możliwości, po prostu przyjmują pierwszą wersję jaka przyjdzie im do głowy, za prawdziwą. Patrzą na wszystko z odległego zewnątrz, oceniają. Nawet nie mówią głośno, patrząc mi w oczy, co myślą. Kiedy spoglądam na nich, nie złośliwe, po prostu w oczekiwaniu, zawstydzeni odwracają wzrok, szeptają miedzy sobą, nie maja odwagi... tak nagle onieśmieleni...
Dlaczego niektórzy czują się uprawnieni do wygłaszania sądów na temat innej osoby i jej życia, które ich powinno, używając eufemizmu, niewiele obchodzić?
Decyzje podejmowane przez moich znajomych nie musza mi się wcale podobać, ani mnie uszczęśliwiać, bo podejmując je kierują się własnymi racjami, a dana sprawa dotyczy ich życia, którego jedynym filarem nie jest nasza znajomość. I nie ma tutaj nic z egoizmu, a przynajmniej jako skrajnie negatywnej cechy. Przybiera on tutaj bezpieczna formę...tzw. zdrowego egoizmu. Nie robię nic kosztem innych, ale troszczę się o siebie, o siebie myślę w pierwszej kolejności. Choć raz, najpierw ja. Altruizm i wypruwanie sobie flaków dla lub za innych może być destrukcyjne.
Co do nauki. Matura tuż, tuż. Coraz więcej opracowań na biurku, stosy książek do przejrzenia, lektur do ponownego przeczytania, przede wszystkim pisanie pracy, bibliografii itd. ...
Nie zapominajmy, że semestr trwa, uczyć się i zaliczać kolejne sprawdziany, kartkówki, testy, powtórki też trzeba...no i o próbnych maturach nie można zapomnieć. Brak czasu na to i "inne pieprzoty". Bo świat pędzi naprzód i nikt nie pyta z troska w głosie czy tempo ci odpowiada. Przetrwają ci, którzy potrafią się przystosować, albo lepiej, przystosować świat do siebie. Trzeba się tylko zastanowić jak ułatwić sobie życie, uwzględniając wszystkich wokół w planie długoterminowym, który reszta cały czas próbuje negować i forsować swój własny plan na Twoje życie oraz pomysły na spędzanie Twojego wolnego czasu.
Jakie płyną z tego plusy? Na pierwszy rzut oka, ucha, serca i innych narządów to trudno to dostrzec. Trzeba przekopać się przez ogrom przytłaczających i, delikatnie mówiąc, irytujących rzeczy i sytuacji, żeby dostrzec pozytywy...
Szczerze mówiąc marny ze mnie archeolog i takiego rodzaju wykopaliska nie są moją domeną...
Zauważyłam natomiast cos zupełnie innego, zaskakująco odkrywczego: dopiero kiedy zaczęłam naprawdę oddychać, powietrzem czystym, nieskażonym toksyczną atmosferą, zauważyłam, jak niewiele brakowało, bym się udusiła.
Reasumując:
1) Prawda jest zawsze względna, czyli weź udział w nowym teleturnieju telewizji Polsat: "I Ty możesz zostać hipokrytą!"
2) Priorytety komplikują życie zorganizowanym ludziom, posiadającym w gronie bliższych krewnych/przyjaciół/znajomych(niepotrzebne skreślić) samozwańczego logistyka bądź kierownika działu rekrutacji, przekonanych, że zatrudnieni są u nas na 1,5 etatu. Zapewniam, można znaleźć w Polsce rzetelnego i pracowitego specjalistę.
3) Tlen jest człowiekowi do życia niezbędny pod warunkiem, że dzielimy się nim z właściwymi ludźmi.
"Był widziany już tylko od zewnątrz, od strony tej ulicy, która go sądziła z jego czynów, z jego publicznych słów, która znała tylko fakty."
Z. Nałkowska
"Kiedy widzimy ciągle tych samych ludzi(...)stają się oni w końcu częścią naszego życia. A skoro są już częścią naszego życia, to chcą je zmieniać. Jeśli nie stajemy się tacy jak oczekiwali, są niezadowoleni. Ponieważ ludziom wydaje się, że wiedzą dokładnie, jak powinno wyglądać nasze życie."
Paulo Coelho