W 2013 roku przy okazji meczu Tottenhamu z Newcastle napisałam tak: "Bale był na prawdę blisko hat-tricka i kiedy oddawał strzały w 97' i 98' miałam gęsią skórkę, podnosiłam się i znów siadałam zawiedziona obrotem nieudanej akcji. Na początku spotkania nie byłam stronnicza, ale po niespełna 20 minutach chciałam za wszelką cenę wygranej Garetha i spółki". Osiem lat temu otworzyłam się na inne ligi niżeli hiszpańska, oglądałam kilka meczów w dany weekend, nie zważając na barwy klubowe, miejsce w tabeli, ani gwiazdy, które owe zespoły zasilały. Początkowo moją uwagę zwrócił Manchester City, głownie dzięki Edinowi Dżeko. Lubiłam spotkania Obywateli i nadal czuję do nich duży sentyment.
Spotkanie Kogutów ze Srokami sprzed ośmiu lat wzmogło we mnie dumę z powodu wygranej tych pierwszych, a także umocniło zachwyt nad najlepszą ligą na świecie. W archiwum odkopałam tekst, a jego fragment brzmi: "kolega zwrócił mi kiedyś uwagę na GB i dziś postanowiłam zaobserwować dokładnie jego grę, która całkowicie mnie oczarowała". Szczerze? Nie mam pojęcia, kto mógł być tym rzekomym znajomym. Ba, nie pamiętałam nawet, że taka sytuacja miała miejsce. Jedno jest pewne - miał nosa.
Walijczyk w tym samym sezonie opuścił Wyspy i zasilił szeregi Realu Madryt. Było mi przykro, ponieważ był mocnym, o ile nie najmocniejszym, ogniwem w drużynie z północnego Londynu. Tottenham i City byli moimi faworytami z Premier League, w La Lidze trzymałam kciuki za Barcelonę. I o ile nadal sympatyzuję z całą trójką, mogę nazwać się kibicem tylko jednego z nich.
Żal było mi Bale'a, kiedy "grzał ławę" w Madrycie i całkowicie zaniechał swój potencjał. Ku mojemu ucieszeniu po siedmiu latach wrócił na Wyspy. Tak naprawdę dopiero po pół roku pobytu w klubie pokazał próbkę swoich możliwości. W niedzielnym meczu przeciwko Burnley strzelił dublet i asystował przy bramce Kane'a. Dla mnie osobiście była to rozczulająca chwila.
W styczniu chodziły pogłoski, iż Daniel Levy nie był przychylny do wykupienia Walijczyka od Realu Madryt. Czas jednak pokaże, jak dalej potoczy się kariera snajpera. Myślę, że Gareth jest na dobrej drodze ku temu, by spełnić oczekiwania prezesa klubu oraz kibiców. Póki co jego starania w dwóch poprzednich meczach docenił Mourinho i wziął go pod uwagę kompletując podstawową jedenastkę na pojedynek z Burnley. To już coś.
17 CZERWCA 2023
28 LUTEGO 2021
20 LUTEGO 2021
17 STYCZNIA 2020
16 GRUDNIA 2019
23 PAŹDZIERNIKA 2018
3 GRUDNIA 2017
5 PAŹDZIERNIKA 2017
Wszystkie wpisy