photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 11 LISTOPADA 2012

X. (Niepodległa)

W gruncie rzeczy to bardzo podniosłe święto podczas którego naprawdę odczuwa się dumę narodową. Przynajmniej ja tak miałam, oglądając defiladę i wsłuchując się w patriotyczne pieśni. Na co dzień jednak raczej nie posiadam takich odczuć. Chyba że podczas momentów refleksji, jakie bardzo często mnie nachodzą. W takich chwilach myślę sobie, że bardzo lubię naszą lubelską Starówkę.

To będzie niemal bezbożne stwierdzenie, ale nie lubię niedziel. Są zbyt leniwe, nieproporcjonalnie rozciągnięte i bardzo ciężkostrawne zupełnie jak niedzielny obiad. Poza tym zawsze, ZAWSZE muszę w niedzielę nad czymś ślęczeć. Dzisiaj padło na matematykę. Przecież nie będę tu tak jak wszyscy rozprawiać się nad tym jaki to beznadziejny przedmiot. Po pierwsze to akurat tak się składa, że wcale tak o nim nie myślę. Przynajmniej w gimnazjum nigdy tak o nim nie myślałam. Liceum zmieniło wszystko. Całkowicie pozbawiło mnie wiary w to, że jednak coś potrafię. No bo przecież uczę się na sprawdzian, ale zawsze dostaję jedynkę, prawda? No i poprawa jest jeszcze gorsza, a tak się niestety składa, że u nas wstawiane są także oceny za poprawę, no bo jakżeby inaczej? Och, no i był jeszcze ten test diagnostyczny, więc wychodzi na to, że będę mieć cztery jedynki i dwóję minus z kartkówki do której przecież się uczyłam i wszystko umiałam w domu, prawda? Raz miałam moment kryzysu. Na lekcji. Zresztą w domu także. Wielokrotnie. Nikt nie zauważył.

To pesymistyczna część notki. U mnie w domu też jest pesymistycznie, bo co wieczór omawiane są kwestie materialne. Zazwyczaj podniesionym głosem. Hy, brzmi jak patologia. Nie to jednak miałam na myśli.

W końcu nie dokończyłam omawiania defilady. Może nawet nie zaczęłam, nieważne. Chciałam zapytać dlaczego na naszych uroczystościach grała jakaś amerykańska orkiestra. No przepraszam bardzo? Okropnie smęcili, myślałam, że to jest wesołe święto, pomijając kwestie refleksyjne. Pomyliłam się?
W ogóle to jest taka forma jak "pomożenia"? Brzmi to dziwnie, ale, jeśli wierzyć sprawdzaczowi pisowni, to wszystko jest poprawnie. Tyle że naprawdę brzmi to dosyć dziwacznie, panie prezydencie.

 

 

Znalazłam dziś piękny fragment, który utwierdził mnie w przekonaniu, że kocham Legolasa. Chcecie przeczytać? Och, oczywiście, że tak. Robicie tu wszystko, co tylko zechcę. Jestem tutaj dyktatorem.

"Legolasowi dostał się koń imieniem Arod, mniejszy i jaśniejszy, ale narowisty i dziarski. "Nie będą mi potrzebne", mruknął Legolas i polecił, aby zdjęto siodło i uprząż, a następnie lekko wskoczył na rumaka, który, ku powszechnemu zdumieniu, spokojnie i ulegle wykonywał wydawane cichym głosem komendy: zawsze tak było, kiedy elfowie mieli do czynienia z przyjaznymi zwierzętami."

Kocham, kocham, kocham.

 

Zapomniałam dodać, że mam sentyment do matematyków. Wszyscy wybitni literaci byli matematykami. Matematycy mają piękne umysły. My, humaniści, mamy zryte umysły. Od matematyki.

 

Powróciłam do pisania, czy to nie wspaniałe? Może "pisanie" to trochę zbyt poważna forma dla pospolitych fanfików, ale tak napisałam bo tak. W ogóle to jest nawet zaskakująco długie i ma zaskakujący pomysł. Poza tym nawet wiem, jak to się wszystko dalej potoczy. Chyba po raz pierwszy nic nie przyćmiło mi tego odbioru. Najdziwniejsze jest to, że przekonać się do moejgo fanfika udało mi się dzięki otworzeniu go w formacie pdf i przeczytaniu od początku do aktualnego końca. Wyłapałam więcej błędów, a dzisiaj nawet coś dopisałam. Naprawdę mnie to dziwi. Mój fanfik nie ma tytułu, ponieważ obdarzyłam go kryptonimem RWSHM. Jestem miszczem. Skończę go, bo jest fajny. Nie lubię tego słowa. Nadal jednak nie potrafię zastąpić go czymś, co byłoby poprawne, a mimo wszystko zapachniałoby potocznością.

 

W niedziele o dwudziestej zawsze oglądam "MasterChefa". Kocham Michela Morana, jest po prostu przeuroczy. No i jest Francuzem, a ja przecież mam sentyment do Francuzów. Zwłaszcza takich Francuzów, bo ten Pascal jakoś mnie nie rusza. Nawet mam gdzieś zapisane najlepsze teksty pana Morana.

Bezapelacyjny numer jeden: "Proszę oddajesz fartucha!".

W tym nakazie jest moc. Gdyby tak zapisywano zdanie odnoszące się do ściągania w legendarnym Statucie Szkoły, to nikt by już nie ośmielił się tego robić.

Resztę jego wypowiedzi mam zapisane w telefonie i zaraz je wam bliżej przytoczę.

"To nie jest dań restauracyjny!

"Ten krew musi odpłynąć"

"Ten stek idzie na talerzu".

KOCHAMY MICHELA MORANA!

 

Oglądałam wczoraj urywki z bitwynagłosy, bo w "Mam talent" przynudzali. Trafiłam akurat na Roberta Gawlińskiego. On nawet jak mówi, to śpiewa, zauważyliście? Bardzo dokładnie to słychać. Nawet nie wiem, kto wygrał. Nieważne, w ogóle mnie to nie obchodzi. Z mamą stwierdziłyśmy, że Piasek jest bezapelacyjnym gejem. Jak dla mnie to on ma urodę podstarzałego niedźwiadka. I ohydny podbródek. Niech sobie będzie kim tam chce, nie lubię go. W ogóle to Tytus nadal mnie fascynuje, chociaż naprawdę nie wiem skąd i po co się wziął na tym świecie. Przezwałam go Tyfus, a mama się ze mnie śmiała. Kędzior to równy gość. Niby takich nie lubię, ale ma smykałkę do prowadzenia takich programów. Widzieliście, w co ubrana była ta, której nazwiska nie pamiętam? Jakieś srebne cuś. Z tego samego materiału mamy poszewki na poduszki, tyle, że nasze są bordowe i leżą gdzieś w szafie w stodole.

 

Ogólnie to czytam sobie "Dwie Wieże", piszę sobie moje RWSHM, piję sobie cappuccino zmieszane z kawą rozpuszczalną, jem karpatkę i staram się nie myśleć o jutrze. Bo to taka straszna prawda. Ten drugi dzień tygodnia. Ale wiecie, że niedziela jest tym pierwszym, prawda? Znam osoby, które by się ze mną sprzeczały... no nieważne. Będziemy się łudzić.

 

Wiecie co? Pod tym względem nienawidzę photobloga. Jego centrala jest bandą empirycznych racjonalistów. Oni nie rozumieją, że tu w edycji zdjęcia powstaje namacalny akt twórczy. Najlepiej jest więc zrobić z nim jakieś coś! Macie szczęście, że istnieje tu jeszcze coś takiego jak koło ratunkowe. Gdyby to, co napisałam, się nie zapisało, to byłabym jeszcze spompowana ze wszystkiego bardziej niż przed przyjściem, a to już nie lada wyzwanie. Dziękuję za uwagę.

 

Patriotyzujmy się w spokoju;