Och, po co tu przyszłam. Przecież ja powinnam być skazana na wieczną banicję od fotobloga, nie sądzicie? No, mniejsza z tym. Po prostu łudziłam się, że mówiąc o wizji picia wieczornej, zielonej herbatki i czytaniu Stephena Kinga, wzbudzę w was jakąś zazdrość. Och, nie zdziwiłabym się, gdybym zaraz sama poczuła do siebie zazdrość, bo moje przyszłe ja siedzi już w fotelu, a to teraźniejsze musi się męczyć z publikacją jakiejś notki. Jakoś tak nie mogę się na niczym skupić, bo to, co zostawiłam za sobą w kuchni, przygotowując swoją, pożal się, kolację, wytrąciło mnie z równowagi. Och, no bo chciałam sobie zrobić ekstra jajecznicę, no ale przecież przypaliłam cebulkę. Kiedy tata wrócił, kazałam mu bezzwłocznie coś z tym zrobić. Czy jestem typem dyktatorki???
Konstruowałam tę notkę w głowie przez cały dzień. Najpierw miało być o tym, jaką dziwną rodziną jesteśmy. Przecież my po prostu nie możemy się nie pokłócić w Święto Zmarłych albo w Wigilię. I ja, absolutnie, nie mówię o jakichś drobnych sprzeczkach! To są najprawdziwsze kłótnie na skalę światową! Och, no bo nie możemy się wybrać, babcia narzeka na swój dobór stroju, zastanawiając się na głos, co by w nim zmienić, mama się denerwuje, bo wszyscy siedzą w samochodzie i na nią czekają... tak jest co roku. Na dodatek - co jest istnym paradoksem - po cmentarzu łazimy dosyć długo, a to tylko po to, żeby odbyć radosne spotkanie z rodziną, z którą widzimy się średnio kilka razy na tydzień. W dodatku na widok tych, których nie widzieliśmy dobre kilka miesięcy, może nawet lat, stronimy, jak najbardziej się da. Czy to nie dziwne?
Potem stwierdziłam, że byłoby wspaniałomyślnie, gdybym zaczęła swą notkę słowami: "W tym szczególnym dniu cmentarze o zmroku wyglądają naprawdę magicznie". Dodałabym: "Jeżeli ktoś z was nie był w tym szczególnym dniu o zmroku na cmentarzu, niech czuje się nieuwrażliwiony na piękno grozy". Byłoby w niej pewnie też coś o tematyce memento mori. Na koniec napisałabym: "Pewnie sądzicie, że poprzewracało mi się w głowie przez te dziadowskie, Mickiewiczowskie lektury". Koniec końców, wyszło jednak tak, jak wyszło i po mojej wyidealizowanej notce nie pozostało ani miligrama śladowych ilości orzechów arachidowych. Jestem sobą naprawdę zawiedziona. Wiecie, że wypiłam już dzbanuszek zielonej herbaty z opuncją? Jakoś tak nagle zachciało mi się spać, ale przecież nie mogę pozwolić, żeby moje przyszłe je siedzące na fotelu w objęciach fabuły Kinga zginęło śmiercią tragiczną z rąk lenistwa. Czuję jednak potrzebę poczytania Kinga. Jego historie są naprawdę... dosyć charakterystyczne. Do tej pory przeczytałam "Pod kopułą" i zbiór opowiadań pod tytułem "Czwarta po północy". Teraz czytam "Chudszego". Muszę przyznać, że we wszystkich tych dziełach drzemie niewiarygodna, fascynująca groza, które nie pozwala ci przerwać czytania na zakończonym rozdziale. To jest dopiero człowiek, ten King. Dzisiaj jednak natknęłam się w "Chudszym" na cytat: "Przez chwilę sprawiałeś wrażenie, jakbyś naczytał się za dużo Stephena Kinga...". Na początku trochę mnie to zaniepokoiło i pomyślałam, że on ma o sobie wygórowane mniemanie. Teraz jednak chyba go za to nie potępiam. To jakoś po prostu dziwnie mnie zaskoczyło. Mickiewicz też dołożył swoim "Dziadom". Autocytatów im dołożył, oczywiście. Jejku, ale kiedy czytałam drugą część "Dziadów" i natknęłam się na fragment o pasterce, baranku, motylu i badylku, to po prostu mną wstrząsnęło. Skąd niby miałam wiedzieć, że tekst piosenki Kultu nie narodził się samoistnie? Baardzo lubię takie zaskoczenia. To tak motywuje do czytania, bo, a nóż widelec, jeszcze kiedyś zdarzy się coś takiego. Nadal jednak wydaje mi się dziwne, żeby uczeń z przysłowiowego "humana" czytał same streszczenia, no przepraszam bardzo? Och, bo oni wiecznie narzekają jak to bardzo źle czyta się powieści poetyckie, w których - dla ułatwienia przypomnę - brakuje chronologicznego ciągu zdarzeń. No i co z tego, pytam się? "Giaur" na przykład bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, no bo to taki typ Akkarina! Och, było w tekście coś o jego czarnych oczach, och i cała ta tajemniczość, którą tak kocham. Poza tym Giaur był wenecjaninem. Czy mam dodawać, że czuję sentyment do tego miasta? Jejku! Tata w samochodzie, podczas gdy czekaliśmy na mamę, mówił mi, że jest mocno podtopiona a babcia z oburzeniem "I jak oni tam żyją?! Jak to w ogóle tam jest? Mają wodę pod samymi blokami?!". Gdybyście tylko widzieli moją obruszoną minę (mam nadzieję, że taka była, bo przecież nie mogłam siebie widzieć). Wykrzyczałam wtedy: "Tam nie ma żadnych bloków!!!". No bo jejku. Po prosto la katastrof.
Och. King na mnie patrzy. No ale wyobrażacie sobie, jaki dobry thriller można napisać na temat procesu chudnięcia? Coś niewiarygodnego.
Dziś na stylowych.pl natknęłam się na kubek z napisem "Reading is sexy". Co o tym sądzicie???????
Mon bien, przecież jest dopiero siódma! Nie, niee, nie odpowiadajcie jeszcze na to pytanie. Hyhyhy. Wracając do poważniejszych tonów, wydaję mi się, że jest przynajmniej po dwudziestej drugiej. Nie wiem czy mam się z tego cieszyć, czy nie. Ostatnio takie rozdarcie miałam, kiedy mój kolega, podczas mojego głośnego uczenia się biologii, powiedział, że nie jestem już dla niego limfocytem typu T. What the miś??? Do dzisiaj nie wiem, o co mu chodziło, no ale nieważne, niewaaażne. Wszyscy już się przyzwyczailiśmy do odśpiewywania pieśni pt. "Mój długopis leci na Marsa", "Parabole tańczą" czy też "W mroku jest tyle światła". Och, i potem mama się dziwi, że ja jestem aspołeczna, no przepraszam bardzo???
Inni zdjęcia: Miłej niedzieli :) halinam88888888888 podgolymniebem1547 akcentovaDrops & Sunset photoslove25Chapeau bas. ezekh114Miłość jednego imienia samysliciel35Wybrzeże morza czerwonego bluebird11Po przerwie liskowata248Perspektywa. ezekh114Moje nowe butki # PUMA xavekittyx