uwielbiam takie dni.
zwlekłam się z łóżka o tej katastrofalnej godzinie jaką jest
5.30
po co?
żeby po wykładzie Mosaqa
i okienku spędzonym w "czytelni"
(o rozkoszy płynącej z lektury możecie zapomnieć:D)
okazało się, że...
mogę wracać do domu.
bo Gilles nie dotarł.
suuuper.
no to wróciłam do domku.
"... albowiem sen za dnia jest jak grzech cielesny: im więcej go było, tym więcej się go pragnie"
/U. Eco w tł. A. Szymanowskiego/
ale za to naodkurzałam się dzisiaj jak szalona a w zmywaniu naczyń by mnie i zmywarka nie pokonała;)
i... po raz pierwszy w życiu nie smakowały mi frytki (!)
no... i miło było pogadać z Młodym, sprawiło mi to ogromną przyjemność:)
chyba brakuje mi bliskości.
Serce
pojemne jak
przedwojenna wanna
I pragnienie
by ją
wypełnić