tak właśnie wyglądam od jakiś... 2 tygodni? tak, chyba tak. zdjęcie jakości miernej ale wystarczającej - w końcu widać to co najważniejsze: krótkie włosy.
Kwintal skomentowała je następująco "Chłopczyca" za co serdecznie jej dziękuję, bo skłoniła mnie do ponownego podjęcia refleksji nad pojęciem 'kobiecości'... Dlaczego tak wiele osób (bo wszakże to nie tylko opinia męskiej części ludzkości) uważa, że kobieta z krótkimi włosami jest niejako 'niepełnowartościowa'? Czy obcinając włosy postanowiłam zamanifestować męską część swojej osobowości? Czy wyrzucając kolejne pasma do ubikacji pozbywałam się systematycznie swojej kobiecości? (sic!)
Zawsze sądziłam, że ona kryje się gdzieś w rysach twarzy, w sylwetce, sposobie mówienia, poruszania się, formułowania myśli, wyrażaniu emocji, słownictwie, ogólnie pojętej subtelności, delikatności, empatii...? A nie w martwych komórkach naskórka:]
A jak Wy sądzicie?
Czym dla Was jest ta mityczna Kobiecość?
Czy rośnie sobie w doniczce i kwitnie?:)