wracam tu na stałe.
z jednej strony jest mi dobrze, jak jest, a z drugiej czuje zajebisty niedosyt.
jak sobie poradzić z tym wszystkim w niecałe 5 minut, kiedy w końcu zostaję w swoim życiu sama i mam trochę czasu na przemyślenia, choć nim rozgrzeje swój mózg to braknie mi czasu i jest tylko "co tu zmienić?"...
uzależniłam się od mentosów i wcale zbywanie tego nałogu nie jest łatwe, choć próbuję od tygodnia nie myśleć o nich w sklepie i omijam je szerokim łukiem to i tak je kupuje?
nie wiem, czy dobrze robię próbując naprawić stosunki z pewną osobą, by były choć odrobinę "zdrowsze".
świadomie wiem, że to bez sensu.
ale wkrada mi się myśl, że może warto zazwyczaj jak stoje na światłach na kraśnickich i modlę się by go nie spotkać w samochodzie obok:|
chyba myślę czasami zbyt głośno.
a dzisiaj chirurdzy, nareszcie.