mężczyzna mojego życia na właściwym miejscu. on wie. on zawsze wie.
samotnie leżący na pożółkłej trawie żołądź uświadomił mi, że pieprzona jesień idzie.
pieprzona jesień ze swoim przeszywającym wszystko powietrzem.
i sentencja głosząca, że wszystko jest do dupy wciąsnięta w kalendarz wydaje się jak najbardziej na miejscu.
brakuje mi światełka, którym kiedyś zwykła bywać grecja bądź inne ewenementy malujące się jako potencjalne źródła radości.
ale wiem, że przyjdzie listopad i słuchanie o tym, że nothing lasts forever będzie na miejscu.
popędzę w niebyt i tam się odnajdę.
będę udawać, że mnie nie ma. aż w końcu sama w to uwierzę.