Takie zajebiste zdjęcie na dziś;)
Dziś po raz kolejny chciałam roztrzaskać wagę, usłyszeć straszny huk. Bo wczoraj idealnie trzymałam się planu. Było 800 kalorii i ani jednej więcej. W domu tyle ciastek... Ale ja twardo się trzymałam, choć miałam na nie tak straszną ochotę. Wczoraj ważyłam 57 a dziś waga pokazała 57.7! Tak się wkurwiłam. Nie jestem przed okresem, metababolizm działa lepiej niż kiedykolwiek a ja ważę od wczoraj prawie kg więcej! Normalnie tego nie pojmuję! Wkurw mnie ogarnął no ale co ja mogę zrobić? To właśnie minusy ważenia się każdego dnia ale ja inaczej nie potrafię.
Cholerny plan na dziś:
-kawa 15kcal, 2 malutkie kromki ciemnego chleba 120kcal, trójkącik serka homo light 44kcal, kilka plasterków ogórka 2kcal
-miseczka ciemnych winogron 85kcal
-kawa 15kcal
-miska młodej kapusty (gotowanej bez mięsa i na niewielkiej ilości tłuszczu) 80kcal
-pół torebki ryżu 193kcal
-jogurt 75kcal, łyżka otrębów 25kcal, łyżka rodzynek 46kcal
700kcal
Ciężko mi ignorować dziwny skok wagi w górę. Nie chciałam jechać na 400kcal dziennie, bo to tak mało dla mnie ale jak waga będzie mi rosnąć albo stać, to nie będę miała wyjścia:// Muszę iść się uspokoić, bo mnie nosi.