Teraz, moi państwo,
100 punktów dla tego, kto zgadnie,
kim jest ta pani z obrazka.
Z zamiarem napisania tej notki noszę się
już od paru dni, wczoraj nawet zaczęłam,
wkleiłam zdjęcie i napisałam parę zdań,
ale stwierdziłam, że totalnie nie mam o czym
pisać, więc zrezygnowałam.
Dzisiaj jednak coś mimo wszystko napiszę,
żebyście nie myśleli, że zrzucili mnie ze schodów
i skręciłam kark jak ta pani powyżej.
Chociaż, kto był w Kwaterze Głównej Chaosu,
ten wie, że o spierdolenie się ze schodów u mnie nietrudno,
ponieważ większą część mojego domu zajmują schody
właśnie.
Tak czy inaczej,
w domu moim własnym prywatnym Maciej postanowił
zainwestować w bezprzewodowy Internet.
Problem polega na tym, że Internet łapie wszędzie,
tylko nie w moim pokoju.
Jestem zdania, że to przez mojego chujowego laptopa,
który ma beznadziejną kartę sieciową i inne takie.
Ale tak czy siak, wolę sobie siedzieć na tym swoim
niż u ojca ;P.
Kulturalnie pominę, że jestem na łasce i niełasce siostry,
bo siedzę u niej w pokoju xD.
To znaczy mogłabym wybrać jeszcze korytarz albo
łazienkę, albo inne pomieszczenie w moim domu,
ale nie chce mi się biegać po tych wszystkich schodach.
A!
Pofarbowałam włosy.
Tylko trochę za mało farby było, i tak troszeczkę
słabo przyjęło, no ale jest ;P.
Jestem rudawa, jak to określił pan M.
Co by tu jeszcze...
Moja babcia przyjechała i wprowadza nowe rządy.
Coś nie bardzo mi się to podoba, ale jutro Mutti wraca
ze szpitala i będzie ok.
W domu, bo ja wyjeżdżam z babcią M na miesiąc
na to jej wygnajewo.
Internet mnie wkurwia.
Ja pierdolę, raz jest, raz go nie ma,
a raz to w ogóle nie wiadomo co z nim o.O
One day you're in, and next day you're out,
jak to mawiała Heidi Klum.
Tylko że Project Runway jakby nijak się ma
do mojego beznadziejnego komputerka oO.
Teraz jestem zależna od humoru tej kupy ścierwa,
czyli laptopa.
No po prostu genialnie oO'.
Chciałam jeszcze raz przynajmniej pojechać
do Hadesa, ale nic z tego nie wyszło,
bo będę wyjeżdżać szybciej niż myślałam,
a Hadesik znowu zrobił sobie krzywdę...
Ale, jak to jest zawsze - jak pech, to pech.
Cóż zrobić.