Chciałabym zaprosić kiedyś na najlepszą kawę w mieście osobę z którą przeprowadzę pierwszą poważaną rozmowę o życiu, która nie będzie się bała pomóc w podjęciu najlepszej dla mnie decyzji, nie patrząc na korzyści jakie ona może czerpać z tego. Spotkanie byłoby potwornie długie jednocześnie tak magicznę że momentalni obydwoje balibyśmy czy to jeszcze jawa czy już sen.
Po zlożeniu zamówienia u miłej kelnerki malutkiej drewnianej kawiarni zaczelibyśmy rozmawiać bez słów.
Byłaby to najpiękniejsza rozmowa mojego życia.
Słowa bez zbędnego namysłu wypływałby na wierzch pancerza obronnego, którego każdy z nas tak skrupulatnie broni, bez zbędnych manipulacji, bez sztucznych uśmiechów i myśli " wypada mi to teraz powiedzieć " Popijająć kawę z małą przerwą na papierosa rozmowa toczyłaby się w nieskończoność . Przyszedłby czas na łzy, spowiedź duszy i gorzkie żale, ale o tym wiedzielibyśmy tylko my.
Aż w końcu tylko przy naszym stoliku świeciłaby się już 5 świeczka, miła kelnerka ze zdziweniem patrząc na dwójkę milczących ludzi zamawiających tylko co godzinę następną kawę i dokupujących papierosy skrzętnie sprzątałaby swoje małe królestwo nie wiedziąc jak nas grzecznie wyprosić .
Przyszedł by czas na pożegnanie i podziękowanie, które również odbyło by się bez słów. Stojąc na środku pustej drogi wpatrująć się sobie poraz ostatni w oczy żegnalibyśmy się po czym każde odwracając się do siebie plecami wróciło do własnego życia.
Następnego dnia zdawałaby mi się że miałam najpiękniejszy sen w życiu dzięki któremu wiem jaki kierunek nadać życiu