Gdyby nie tych kilka brakujących elemementów śmiało mogłabym powiedzieć, że jest jak kiedyś.
Gdzieś w połowie drogi zablądziłam, kompletnie zapomniałam dokąd miałam dojść ową drogą, w jakim celu wyruszyłam i czy tam gdzie szłam miało być lepiej.
Zboczyłam z drogi i poszłąm tam gdzie prowadziły mnie oczy jeszcze nie wydeptaną scieżką.
Pytając bliskich o drogę każdy chce prowadzić mnie swoją już znaną drogą, która za każdym razem ma wróżyć mi sukces i ma mi być łatwiej bo przecież to oni byli pionerami oni znają każde jej zakamarki, przy których rysują mi ogromne znaki ostrzegawcze na mapie.
Jednak gdzieś tam w głębi, że to nie jest ta moja droga którą chciałam iść.
Próbuje brać do serca każdą z rad jaką dostaję i wykonać chociaż jeden krok w kierunku owej drogi. W głowie rysuje plan gdybania, owszem zazwyczaj biorę tylko najlepszą opcję pod uwagę "szczęscie" w moich obłudnych obłokach każda z dróg jest odpowiednia jednak trzeba kiedyś założyć wygodnę buty, spakować plecak napakowany głównie niepotrzebnym bagażem i zrobić ten jeden pierwszy krok, potem jakoś pójdzie, MUSI!
zawsze można zawrócić.