OK. Oficjalnie zaczynam mieć już tego wszystkiego dość. Dawno nie miałem tyle nerwów.
Człowiek jest w stanie sobie poradzić ze wszystkim, może głodować, mieć problemy na studiach, nie mieć pracy... cokolwiek. Wywalone. Jakoś to bedzie... poradzę sobie.
Gdy rzecz zaczyna dotyczyć bliskich... wtedy zaczynają się schody. Nie może tak być, żeby tej osobie było źle... By coś jej się stało. Bo inaczej sobię nie poradzę. Jak mógłbym bez tej osoby. I tak oto wpada sie w dołek... coraz gorszy. Dołek, z którego strasznie ciężko się wygrzebać.
Po kolejnych już namowach... staraniach... usiłowaniach... Kończy mi się siła. Chciałbym, by ktoś to wszystko zrobił za mnie... ale tak się nieda... Trzeba to przetrzymać samemu. I to jest chyba najgorsze w tym wszystkim. Absolutny brak wsparcia od reszty rodziny. Uczucie bycia z tym wszystkim praktycznie samemu.
Dawno nie było u mnie pesymizmu... musiało nadrobić teraz. Marzę teraz tylko o tym, by gdzieś stąd uciec... walnąć to wszystko i wyjechać w Bieszczady czy coś... podładować baterię... przeczekać aż to minie... ewentualnie wyjechać i nie wracać już wcale. Zacząć wszystko na nowo. Coraz bardziej taka myśl wydaje mi się atrakcyjna i w końcu to zrobię. Pewnie po studiach, bo szkoda by było to wszystko zawalić.
Świeży start. To by mogło się udać.
Jeszcze nie myślalem, że to powiem... ale tęsknie za uczelnią. Okazuje się, że to właśnie tam tak na prawdę odpoczywałem. Ale to już nie długo.
Dobra dość tego na dziś. Już i tak zbyt wiele smutów tu przelałem.
https://www.youtube.com/watch?v=FqQsZ8g8KHQ
https://www.youtube.com/watch?v=VurhzANQ_B0
12 LISTOPADA 2016
11 WRZEŚNIA 2016
18 MARCA 2016
22 LUTEGO 2016
6 LUTEGO 2016
25 STYCZNIA 2016
30 GRUDNIA 2015
23 LISTOPADA 2015
Wszystkie wpisy