Siems!
Dzisiaj po raz pierwszy zadzwoniła do mnie jakaś kobieta zapraszając mnie na rozmowę kwalifikacyjną. Niestety z pewnych przyczyn musiałam zrezygnować. Sama rozmowa z nią, znaczy się z tą kobietą była stresująca, a co dopiero by było gdybym patrzyła jej w twarz? Trzęsawica, jak przy padaczce murowana. Niestety trzeba będzie się kiedyś przełamać. Nie chcę być w przyszłości Ferdkiem Kiepskim, czy Waldusiem.
Wczoraj z KIETEM spotkałam się na chwilę i stojąc na przystanku spotkałyśmy siedzących na ławce trzech przedstawicieli stylu, który przedstawia powyższy rysunek. Nagle podszedł do nich jakiś nabuzowany koleś i zaczął jednemu z nich grozić. Trzej (moim zdaniem) "antymężczyźni" czuli się zastraszeni, niczym sarenki, na które poluje lew. A lew był niebywale waleczny i przywalił w policzek, delikatnie jednemu z trzech "antymężczyzn" mówiąc, że ma szczęście, że w pobliżu są ludzie. Ja z KIETEM byłyśmy przestraszone tą sytuacją, a wzrok nabuzowanego mężczyzny był wzrokiem zabójcy, agresywnego psychopaty, który patrzył z pogardą na swoje ofiary. Na szczęście nic więcej się nie stało. Chociaż widowisko byłoby całkiem niezłe i krótkie, bo lew jednym otwarciem paszczy zapewne pożarłby te zastraszone sarenki.
Gratuluję wam pierdawy zdanej matury ustnej, sobie zresztą też, bo łatwo nie było!
Jesteśmy geniuszami!
Wasza po długiej nieobecności KRO.