Nikt nie powiedział, ze będzie łatwo, nikt też, że będzie tak trudno ...
Gdy wakacje dobiegły już końca, zaczęła się szkoła i wszystko się zmieniło nabierając coraz to nowego znaczenia. Cieżko powiedzieć, czy dzieje się dobrze, czy lepiej zacząć już zapobiegać. Do IV chodzę zaledwie 2 dni a czuję się mądrzejsza. Nie chodzi tu o mądrość szkolną, ale tą bardziej życiową. Zaczynam rozumieć pewne sprawy, które kiedyś były dla mnie czymś oczywistym- i właśnie dlatego nie rozumiałam ich wartości. Jak pięknie jest spotkać się z osobą, którą spędziło się ponad 11 lat, i mimo, że rozdzieliła nas jedynie szkoła, i mimo iż nie widziałyśmy się zaledwie 2 dni, gdy widzi się ten błysk i radość w oczach i chęć opowiedzenia tych głupich rzeczy, które zdarzyły się podczas wspólnej nieobecności. Jak ciężko byłoby bez przyjaciół. Nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić. I rozumiem też, że prawdziwy przyjaciel to nie ten, który wiecznie ci przytakuje, jest jak twój cień i tylko wydaje mu się, że cie rozumie. Najlepszy przyjaciel zawsze cie opieprzy, gdy tylko widzi, że robisz coś źle, ale to nie wszystko. Jeśli mimo jego zakazów dasz się ponieść emocjom i popełnisz ten błąd, on nigdy cie nie zostawi, ale pomoże go naprawić. Nie będzie patrzył na ciebie z góry, ale poda ci rękę byś mógł wstać i wspólnie z nim zacząc naprawiać wszystkie szkody. Jeśli płaczesz, nie spyta dlaczego, nie będzie prosił o wyjaśnienia, po prostu zrobi coś, aby odpędzić twoje złe myśli i by na twoich ustach pojawił się uśmiech i łzy... łzy radości, że masz kogoś takiego jak on. Przyjaciel nie potrzebuje prawdziwych deklaracji przyjaźni. On sam dobrze wie, że jesteś dla niego osobą bez której w jego duszy będzie wielka dziura. To tak jakby zabrać mu coś najcenniejszego. Prawdziwi przyjaciele kłócą się, to normalne, bo każdy człowiek miewa inne racje, złe humory etc. jednak nigdy, przenigdy nie obrażą się na siebie tak by spięcie miedzy nimi trwało dłużej niż 24 godziny 4 minuty i 30 sekund. Kolejnym dowodem na bezwarunkową przyjaźń jest fakt nazwany przeze mnie "pełnej lodówki". Polega on na tym, że gdy jesteś u swojego przyjaciela nie wstydzisz się niczego! Pierwszym odruchem gdy do niego wchodzisz, sięgasz po jedzenie z lodówki, czasami nawet nie pytając o zgodę. To sprawia, że czujęsz się jak u siebie w domu, a co za tym idzie, jak w rodzinie. Nie rozumiem też pewnego faktu. Dlaczego ludzie nie wierzą w przyjaźń damsko-męską. Przecież to coś dla mnie naturalnego. Kobieta, czy mężczyzna potrzbuje dobrej rady i przyjaźni płci przeciwnej. Dlaczego tylko każdy od razu widzi tu jakieś zauroczenie... bo nie mogę powiedzieć "miłośc", bo we wszystkie cuda wierzę, ale nie w miłość. To tylko tymczasowy stan emocjonalny zwany przez niektórych zauroczeniem. Co innego jeśli mówimy o miłości między matką a córką itp. Jednak ta więź między kobietą a mężczyzną zawsze gdzieś ginie. Zaczynają się problemy, znika ta cała miłośc i pozotaje jedynie zazdrość i nienawiść. Miłość zawsze się kończy, a gdy się kończy nie może być nazywana kiedykolwiek miłością. Więc nazywajmy rzeczy po imieniu. Może gadam głupoty, bo sama nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego i gdy spotkam tylko tą odpowiednią osobę tok mojego myślenia radykalnie się zmieni, chociaż szczerze w to wątpie. Po prostu mówię, to co widzę, a w mojej wizji jak narazie miłości brak.
Na koniec chciałam podziękować wszystkim, którzy mnie otaczają, bo to dzieki wam nauczyłam się odróżniać przyjaźń od chęci bycia wśród fajnych ludzi. Bez was nie byłabym tym kim jestem, nie byłabym sobą. Dziękuję Klocowi, Kludi, Kranowi, Boczkowi i Aśce, która nie posiada JESZCZE pseudonimu artystycznego... Pamiętajcie, że Cloocki forever.
Jestem osobą, którą chciałam być.
Robię to, co lubię, otaczają mnie ludzie, których kocham.
To sprawia, że gdy patrzę w lustro, widzę siebie.
aloha