.

Zdjęcie w każdym calu opisuje mój obecny nastrój. Jestem wśiekła i mam ochote zabijać. Wszystko zaczęło mi się nagle walić. Tak po prostu chyba żeby miło wspominać zakończenie wakacji. Wlasnie. Sam fakt, że kończą się wakacje jest tak dołujący że cholera jasna, a tu jeszcze same problemy.

Po pierwsze to nienawidzę lekarzy. Na sam widok mam mdłości. Dostałam skierowanie do chirurga żeby mi tego palca poskładali, a co się dowiaduje - najwcześniej dostanę się do niego 10 września. Hahahaha aż mi się śmiać chciało. Do tej pory to mi się wszystko pozrasta i to pewnie krzywo. Ale dałam rade zjeździłam całe miasto aż wreszcie wywalczyłam prześwietlenie, ale oczywiście dopiero jutro.  Musiałam się też do kardiologa zapisać, ale z tym to wiedziałam, że będą kolejki i z jakimś 3 miesięcznym wyprzedzeniem trzeba się zapisywać. A tu co ? Facetka mnie wyśmiała i powiedziała, że najbliższy termin to za jakiś .... rok, i poleca mi leczenie prywatne. Noo kurwa chyba płace podatki nie?

Wszyscy chcieli popsuć mi dziejszy wieczór. Nie wiem dlaczego, chcieli mi zrobić na złość, czy tak z nudów. Nie mam pojęcia. Ja jednak się uparłam i powiedziałam, że będzie fajnie. A jak było - ok. Owszem byłam na lepszych imprezach, ale przynajmniej można było potańczyć, pogadać i miła ogólnie atmosfera. Dzwoniłam do ludzi i mówiłam, że jestem koleżanką Maćka R. i dzwonie w jego imieniu bo on się wstydzi i że ogólnie to chcemy pójść do Archiwum bo tu jakoś nam nie pasuje. A jak to on powiedział "zajebie mnie" za to. Trudno, przynajmniej widziałam palmy. A place to rzeczywiście miejsce gejów i lesbijek, no ale cóż.

Jak ja nie chce do szkoły ! Mam jeszcze 2 dni, które musze w pełni wykorzystać, bo potem moge tego po prostu żałować, a jednym z moich celów życiowych jest - niczego nie żałować. W liceum podobno ma być tak super, ekstra, zawaliście, ale nie rozumiem jednego. Jak w szkole w ogóle może być fajnie. Dla mnie to są po prostu dwa przeciweństwa. Nadzieja jednak matką głupich. Pożyjemy zobaczymy a narazie trzeba brać z życia co się da i jakoś przetrwać do 2012, bo potem konieć swiata podobno.

Aloha