Czuję się taka niedoceniona. On chyba nigdy mnie nie doceni. Może właśnie przez niego jestem taka zakompleksiona i mam niską samoocenę? - tato.. dziękuję za dzisiejsze łzy, za zrezygnowanie. Wiem, że robię to dla siebie, ale nie pogniewałabym się za okazanie minimalnego wsparcia. Ciągłe rozliczanie z każdej złotówki, skąpstwo - mam tego cholernie dość! Nie chce więcej męczyć się wyrzutami sumienia, że to wasze pieniądze. Kurwa.. jak on mnie nie docenia. Nic o mnie nie wie. Nie wie jaka jestem. Kocham go i wiem że on mnie też, ale.. co to za relacja? On wiecznie przed komputerem w tym swoim iuweryjefbbsy87623 świecie, niczym w matrixie. Informatycy... gburowate czuby :(
Czuje się.. czuję się brzydka, bezwartościowa, beznadziejna, smutna. W środku czuję pustkę. Uśmiechanie się staje się nielada wyczynem. Mam dość tego stanu. Nie wyobrażam spotkać się z Nim, no bo jak? On wiecznie uśmiechnięty, muszę przed nim udawać szczęśliwą, chociaż wcale nią nie jestem. Co prawda, odczuwam szczęście - ale co to za szczęście skoro po chwili znowu mam deprechę? Bez sensu.
Dzisiaj sprzątałam w pokoju godzinę, puszczając przy tym muzykę na fulla i płacząc. Oficjalnie - składałam ciuchy i ryczałam. Nie wiem jaki był tego konkretny powód, ale oczy mam jak ropucha. Chyba skumulowały się wszystkie emocje. Boję się.. znowu się boję. Skąd we mnie ten lęk?
Coś się stanie w najbliższym czasie.... nie wiem czy to będzie coś złego, czy dobrego ale wiem, że się stanie coś, co będzie jakimś zwrotem akcji.
Chyba za dużo siedziałam ostatnio przez tą maturę w domu. Byle to piątku...
Czuje się zerem. Oglądam często programy, gdzie widzę naprawdę cierpienie ludzkie, perypetie które chwytają mnie za serce, płaczę i mówię sobie - dziewczyno?! i ty mówisz że ci zle?! ze masz problemy?! ty zyjesz w raju, w porownaniu z tym co mają inni - i fakt jestem zdrowa, mam normalną rodzinę, dach nad głową itd a narzekam jak pojebana. Wtedy zawsze stawiam sobie postanowienie, że juz nie będę narzekała tylko cieszyła sie z tego co mam. I co? Mija dzien, nawet kilka godzin i już jestem w dole. Jestem beznadziejna.
Do tego moim marzeniem jest zostać psychologiem dziecięcym. Hahahahahahahahahahaha... psychologiem! A to dobre ;)