Ojej.
Photoblog.
Zapomniałam o nim. Miałam dokładnie taką samą minę jak na zdjęciu, gdy niechcący kliknęłam link i przypomniałam sobie, jak bardzo lubiłam opisywać swoje przeżycia wewnętrzne tym niedopracowanym, pseudo-literackim stylem.
W tym roku, ta potrzeba poważnie zmalała - chyba rzecz można, że ogólnie rzecz biorąc - jestem szczęśliwa.
Nawet nie wiem, o czym mogłabym ponarzekać w dzisiejszej notce. Chryste Panie... Co się dzieje? Czy ja to ja? Jestem w szoku.
Cóż. Tym sposobem, żegnam się na kolejną, nieokreśloną liczbę miesięcy.
Stawiam duży kawałek ciasta, że wrócę tutaj, jak przestanę się wyrabiać ze wszystkimi zadaniami, dyplomem i maturami. Wtedy będę wylewać swoje gorzkie żale na długość pracy maturalnej, której nie będę potrafiła napisać.