photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 16 KWIETNIA 2012

Byłem zdenerwowany. Jak można być tak głupim. Pierwszy przed szereg wyrwał się tępy osiłek. Wykonał jakiś słaby wymach. Zrobiłem unik. Natychmiast musiałem uniknąć ciosu od drugiego bandyty. Glover przyglądał się i uśmiechał szyderczo. Walka trwała, a oni cały czas wykonywali beznadziejne wypad, cięcia i wymachy. Wkurzyli mnie. Chcieli mnie poćwiartować, a nie wiedzieli jak się do tego zabrać. Czas, abym ja przejął inicjatywę. Poczekałem, aż osiłek spróbuje ponownie mnie trafić. Wykonał wypad do przodu z próbą przebicia mnie. Zbiłem jego ostrze w dół, sieknąłem wzdłuż tułowia i rozpłatałem go od barku po żebra. Momentalnie ziemia zmieniła barwę na bordową. Drugi jakby stracił trochę animuszu widząc truchło kompana. Do walki włączył się bliznowaty. Był wyraźnie zdenerwowany i przestraszony. Jego nowy kompan wykonał proste cięcie przed siebie. Wybiłem mu miecz z ręki i przebiłem go na wylot na wysokości klatki piersiowej. Glover natychmiast wykorzystał mój ruch i ciął mnie w bok. Instynktownie odsunąłem się i jego miecz rozciął mi tylko skórę. Niehonorowy gnojek. To była ostatnia rzecz, jaką zrobił w życiu. W następnym momencie jego głowa turlała się już w piachu, a jego ciało konwulsyjnie podrygiwało. Wyczyściłem klingę o jego ubranie, schowałem miecz do pochwy i ruszyłem do stajni. Opatrzyłem swoją ranę, osiodłałem konia i ruszyłem w nieprzeniknioną ciemność. Cdn.

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika jeffhardy135.