photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 17 KWIETNIA 2012

Jechałem przez ciemny las, do tego noc i deszcz. Lepiej być nie może. Przede mną biegła ścieżka usłana liśćmi i ziemią. W okół mnie pełno drzew. Potworne, szumiące o strasznych kształtach. Byłem już cały mokry i nie wiedziałem, czy w ogóle jadę w dobrą stronę. Deszcz stawał się coraz słabszy. W końcu padało już od kilku ładnych godzin. Nie poganiałem konia, jechałem spokojnie. Nie obawiałem się lasu. Dojechałem do końca ścieżki, ale nie ujrzałem końca lasu. Za to przed sobą zobaczyłem coś, co mnie bardzo zafascynowało. Wznosiła się przede mną wielka pieczara. Postanowiłem, że zostanę tu na noc. Nie ma sensu, bym jeździł po nocy szukając prawidłowej drogi. Wystarczył mi sam fakt, że dojechałem w miejsce, które nawet nie było zaznaczone na mapie. Wewnątrz było ciemno. Znalazłem w środku jakieś drewno i zrobiłem z niego pochodnię. Momentalnie wewnątrz zrobiło się jaśniej. Jama nie była wysoka, maksymalnie miała 11 stóp. Ja sam mam sześć stóp, więc mogłem się czuć swobodnie Była szeroka na 20 stóp i około 15 stóp głęboka. Przywiązałem konia do drzewa i zdjąłem z niego siodło. Zaniosłem wszystko do jamy. Zrobiłem małe, prowizoryczne ognisko i wyciągnąłem kawałek chleba i bukłak z winem. Siedziałem za ogniskiem i spoglądałem w ciemność przede mną. Ten las był mroczny i piękny na swój sposób. Liczne drzewa, gałęzie oraz duże głazy. Pogrążony w tych rozmyślaniach położyłem sie spać. Długo nie trzeba było czekać, sen przyszedł sam. Gdy obudziłem się nad ranem, przynajmniej myślałem, że jest rano, poziom widoczności zmienił się nieznacznie. Wyszedłem z pieczary i zobaczyłem coś bardzo przerażającego, a zarazem intrygującego.

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika jeffhardy135.