ile w tym wszystkim pozornej normalności, a ile chorych przyzwyczajeń?
jest inaczej, ale momentami nie jest już nawet fajnie.
lista życiowych celów powoli się kurczy,
choć są na niej zaledwie 3 pozycje.
a ja pomału zaczynam uświadamiać sobie, że dzisiejsze "lepiej" nie znaczy nic innego jak gorzej.
nieważne, do kogo będzie należało ostatnie słowo, jedyne, co się liczy to, aby wszystko rozwiązać.
zastanawiam się tylko, z jakim skutkiem.
aha i nie umiem pojąć braku umiejętności w pewnych dziedzinach, zwłaszcza po tak wielu lekcjach.
albo coś jest i to widać, albo zniknęło.
boom, kurwa