Od wszelkich negatywnych uczuć bardziej przytłaczająca jest tylko świadomość własnej obojętności.
Wtedy nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać. Oczekiwać niechybnej klęski, bo nie można podnosić
się stale i stale, zwłaszcza nie wtedy, kiedy niemożliwym jest, aby podeprzeć się dobrym słowem, które
finalnie z całą swoją siłą zwraca się przeciwko nam. Choć podobno najważniejsze jest to, ile razy wstajemy,
ja wolę się czołgać - ale o własnych siłach. Teraz muszę zdobyć odwagę, aby móc upaść i mieć najbliżej
siebie już tylko ziemię. Później zacznę wspinać się na własnych słowach.
Daj mi tylko moment, by zrobić ten krok wstecz i wiesz...
Potem weź, co chcesz mi.
Są niebezpieczni, Ci co na rękach nieśliby mnie.
Spal moje imię, Ty spal je, dopóki żyję,
Wolę odejść niepokonany, niż czekać aż to minie,
I weź stąd nas gdzieś, weź, póki znów nie zacznę
chcieć biec w to bardziej, na ślepo, bo nie patrzę gdzie.
Ideały się stały jakieś niewyraźne, wiem.
To straszne, bo kiedyś były moje, własne.
I tracę je, tak samo jak tracę Ciebie i sens.
Znów krzyczy mi o tym w pysk kolejny pusty w myśli dzień.
Już nie wiem sam, czy tego chcę, nie wiem, co wokół dzieje się.
***
Chciałbym tylko móc ustać tu, pomiędzy nami,
a pustym światem słów, ten cały pierdolony trud nam wynagrodzić.
Bo czasem już nie wiemy co mamy robić,
Gdy każą nam latać znów, a już nie mamy siły żeby chodzić,
Sił, żeby bronić naszej wiary w to, co tutaj mamy i w to, co już tak długo gramy, razem.
Nigdy nie chcieliśmy mieć tu tego świata z gazet,
A poza jego wycinkami nie mamy nic. Czasem
Chciałbym na moment stracić zasięg, zgubić trasę
I zwyczajnie stanąć poza całym tym hałasem.
Bo choć mamy masę dobrych wspomnień stąd.
Mamy często dość. Zbyt często żeby wciąż trzymać poziom i klasę.
***
Gdyby tylko nie to, że wiem, że jesteś blisko. A za Tobą
NIC.