Bardzo brakuje mi tego ciepła i czucia wiecznej wiosny... Teraz siedzę tu, w minusowych temperaturach, z katarem i kaszlem. I to mój ostatni dzień niepełnoletności. Ostatni dzień dzieciństwa, beztroskości. Czy faktycznie to będzie tak wyglądać? Nie chce uczynić dorosłości czymś złym, od czego muszę uciekać, bo teraz to ona będzie moim życiem... Póki co zamykam oczy i odtrącam strach. To nie tak... To nie tak. Nie będę w innym świecie. Przecież przygotowywałam się na to te wszystkie lata. Przecież będąc dzieckiem tak bardzo o tym marzyłam, więc czemu teraz wydaje mi się to takie straszne?
Och, ale nie tylko. Bo dobre strony też są i pamiętam o nich i myślę. I to znów taka wielka sprzeczność, bo to mnie tak bardzo ekscytuje i daje chęci doznania tego wszystkiego, ale jednocześnie paraliżuje ze strachu.
Już jutro będę oficjalnie dorosła.
Czemu to brzmi tak zabawnie?