Okej, witajcie. Zaparzyłam wlasnie herbatę i biorę się właśnie za pisanie tej (nie)szczęsnej notki. Bardzo długo zbierałam się do jej napisania (jak widać,prawie 3tygodnie).
Przede wszystkim jest mi cholernie wstyd, że tak długo to trwało i chcę was za to przeprosić. Wiele z was tu mnie wspierało, ja starałam się robić to samo, wróciłam tu głównie w tym celu - czerpania motywacji i dzielenia sie nią z wami, a wyszło... no jak widać.
Zacznijmy może od tego, że powyższe zdjęcie jest aktualne, z dziś albo wczoraj. Jak widać, moim zdaniem (obserwuje swoje ciało w lustrze codziennie) trochę się zmieniło,niestety na gorsze. Zalałam się tłuszczem (nie to, żebym wcześniej go nie miała, czy coś). Widziałam już delikatny zarys miesni na brzuchu, serio! A teraz? ehh.
Dlaczego więc tak się stało? Przecież tyle pracy wkładałam w zmianę swojej sylwetki. Wy tutaj nieraz mi pisaliście, że gratulujecie. Do tej pory słyszę od znajomych (badz nie) "boże Kaśka! jak ty schudlas, jak ty to zrobilas, wygladasz zajebiscie, jest Ciebie polowe mniej (to troche przesada :P). Ale oni nie wiedzą, jak to wszystko wyglada, Tak naprawdę to wiem tylko ja - i zaraz Wy.
No dobrze, przejdźmy do sedna. Dlaczego się nie odzywałam?
Na moją głowę (juz zjebaną przeszłością) spadło kolejne fatum nieszczęść. Jeszcze niedawno pisałam wam, ze jestem mega szczęśliwa po spotkaniu z X (od ktorego minelo... 4?tygodnie?). Tak, to prawda. Byłam. Tak samo jak pisałam, że to jest zbyt piękne aby było prawdziwe. Niestety. Zrobił to samo co rok temu. Pojawił się w moim życiu, przewrócił je do góry nogami i spierdolił jakby nigdy nic do swojej DZIEWCZYNY. Bywa, prawda? Ktoś by pomyślał, pff, to tylko facet. Racja. Gdyby nie to, jak cholernie BYŁ dla mnie ważną osobą ZAWSZE to pewnie sama bym tak pomyślała. No i tak, od tego się zaczęło. Zaczęła wracać karma. Doszły kłopoty rodzinne, w szkole, nie potrafiłam z nikim się porozumieć, chciałam odsunąć od siebie wszystkich. Udawałam, ze jest ok, że jestem silna, aż wkoncu wszystko pękło. Nie dałam rady dłużej udawać. Zraniło mnie to.
No a co jest najlepsze na złamane serce? Kolejny(w moim przypadku kolejni) facet(faceci). Pogubiłam się. Co weekend impreza, co weekend alkohol,co weekend nowe otoczenie (głównie płci męskiej).
Nie będę wdrażać was w szczegóły, w skrócie, nie potrafiłam sama sobie pomóc, inni także. Życie trzymało mnie w garści i policzkowało z dnia na dzień coraz mocniej. Zaczęły się problemy "zdrowotne". Niby głupia miesiaczka, ale i ją przeżywałam jakoś...silniej, silniejsze bóle, nerwy, hormony. No ale wszystko ma swój koniec, zwlaszcza okres :D szkoda, że dzien po tym jak mi sie skonczył dostałam gorączki. Kiedy ta ustała stwierdziłam "hej, czuje sie juz lepiej, jest weekend, a więc... wyjdźmy gdzieś!" no tak, to nie był zbyt dobry pomysł, pomimo letniej pogody. Męczę się z kaszlem, który momentami mnie przydusza aż do dziś. Katar to także nieodłączny element mojej "kary".
Choruje juz sobie półtora tygodnia, zadne syropy,tabletki nie pomagaja. Jutro wybieram się do lekarza, oby to nie przeniosło się na płuca.
Ale co z dietą? No i z ćwiczeniami?
Jak się domyślacie, to wszystko nie szło w parze - stąd ten tłuszcz (i zakladam - dodatkowe kilogramy...)
Raz trzymałam czystą miche + cwiczenia, nastepnego dnia i trzy kolejne juz nie. Wstalam rano,robilam cardio na czczo, a wieczorem juz jadlam czekolade. NIE KAŻDY dzień taki był. Takich dni, w których jadłam typowo śmieciowe jedzenie było stosunkowo mało. Nie ćwiczę od ponad tygodnia, ze wzgledu na ten kaszel, czuje, że to by tylko pogorszyło moją sytuacje. Podjadam, ale są to głównie owoce, czy inne "zdrowe" rzeczy. Jem więcej, to na pewno.
Cóż mogę więcej powiedzieć, jestem na siebie zła, ale jestem też zła na los, który poraz kolejny popchnął mnie na kolana i nie pozwolił wstać. To był dla mnie cholernie trudny okres, naprawde. Wiem, że wszyscy mają problemy. Ja je w sumie mam od..zawsze, ale teraz było tego zdecydowanie za dużo, NAWET jak dla mnie.
Ale nie poddam sie. Wiem o tym. Czekam tylko na moment, w którym wyzdrowieję w 100% i rozpierdole system. Może i nie zrobię formy na to lato, ale czy to takie ważne? NIE. Przynajmniej będę wiedziała, że sie starałam, i robiłam COKOLWIEK, aby było lepiej.
Trzymajcie się kochane, nie obiecuję wam niczego - mogę wam POWIEDZIEĆ(napisać), że wrócę tu wtedy, kiedy już to choróbsko minie.
Miłego wieczoru, a dla mnie - miłego długiego weekendu. :)
Inni zdjęcia: Z nią ;* nacka89cwaJa nacka89cwaJa nacka89cwa:) nacka89cwa*** bolimnienieboOCZY MOJEGO TATY xavekittyx*** bolimnieniebo*** bolimnieniebo*** bolimnieniebo01.06.2025 bolimnieniebo