W Prowansji nigdy wcześniej mnie nie było, więc dwa miesiące temu postanowiłem tu zamieszkać i poszukać pracy. Plan nie spalił na panewnce, a ja z uśmiechem na twarzy włóczę się po pachnących lawendą uliczkach, skwerach i bulwarach.
Dużo teraz "ą" i "ę", odmawiania wszystkiego co mogłoby przyczynić się do późniego ułożenia się do snu i do jakiegokolwiek nadmiaru. Poznaję siebie tylko w lustrze.
Wiele jest też rzeczy oczywistych, jeszcze więcej marzeń, ale i nawiedzających mnie zanurzeń do czasów minionych, pachnących skręcanymi papierosami.
Czy to możliwe, żebym zaprzyjaźnił się ze słońcem?