Do takich miejsc, jak to na załączonej fotografii, nie docierają do nas żadne przyziemne sprawy. Natomiast do miejsca, z którego nadaję ten wpis, już tak.
Weekend na Półwyspie Apenińskim był cudowny, kilka kilogramów jak zwykle przywieźliśmy w nadmiarze.
Zmieniam wielokrotnie strategię i już powoli zaczyna mi brakować alternatyw. Niebiosom dziękować, że ubogiego umysłu nie posiadam i staram się zawsze coś wymyśleć.
Po domu krząta się ktoś, kogo nie lubię i czyje zachowanie, jak sinusoida, wkurza mnie, a raz mi się podoba. Jak domyślają się osoby, które kiedykolwiek miały okazję mnie poznać bliżej, jestem zdecydowanie bardziej skłonny do odczuwania tych pierwszych stanów emocjonalnych. Całe szczęście to tylko tymczasowy lokator.
Świat jest dziwny i zdecydowanie za dużo w nim ekonomii, liczb, a już szczególnie za wiele handlu "B2B", na który za żadne skarby świata nie będę skłonny poświęcić mojego zdrowia psychicznego.
Telefon tarabani od samiutkiego rana. To pan z Krakowa, któremu nakłamałem jak z nut, a jak sie domyślam, kłamstwo już wyszło na jaw. Na szczęście nikt spluwy mi do głowy nie przykłada i mogę na przykład udać, że nie odbierałem, gdyż musiałem odwiedzić chorą znajomą w szpitalu albo że potrącił mnie (bez uszczerbku na zdrowiu) samochód, czy okradli mnie jacyś południowi Cyganie.
Na zdjęciu : Włochy, Liguria (Cervo)