"Jaka jest więc prawdziwa przyczyna tej wrogości do psów? Dlaczego twierdzicie, że są one nieczyste? Dlaczego musicie wszystko dokładnie wypucować, gdy to zwierzę przekroczy próg waszego domu? Dlaczego jego dotknięcie kala ablucję? Dlaczego, jeśli róg kaftana otrze się o wilgotną sierść psa, niczym znerwicowane baby pierzecie go siedmiokrotnie? A już bzdury mówiące o tym, że garnek przez psa wylizany należy wyrzucić lub ponownie pokryć cyną, mogli wymyślić tylko pobielacze cyną. Ewentualnie koty..." (Orhan Pamuk, "Nazywam się Czerwień")
Mam katar. Oby spowodowany dzisiejszym sprzątaniem (czyli kontaktem z toną kurzu) a nie nadchodzącym przeziębieniem.
Dzisiaj moi rodzice wrócili z wakacji. I dobrze. Może dzięki temu wszystko wróci do normy. Bo ostatnie tygodnie były zbyt nienormalne.
Ale i tak jest zajebiście. Mam wrażenie że praca w Raku to jakiś dar niebios. (zabrzmiało co najmniej patetycznie)
A jutro - wymiana kolczyka, spotkanie z Marcinem i przyjazd Ewuszki (połączony z noclegiem). Więc tym bardziej nie mogę być chora.
Na przyjazd Ewy wysprzątałam swój pokój. Pachnie i się świeci. Na nowo go polubiłam.
No i jeszcze jedno - nie mogę przestać myśleć o combacie. Chyba jedynym sposobem na wyzwolenie się będzie zapisanie się na trening. Najwyraźniej potrzebuję skopania mi tyłka. :]