Poddaję się. Chciałam napisać długą notkę o tym, jak cudownie bawiłam się na wyjeździe firmowym do Zielonej Góry, jak brakuje mi tego miasta i poznanych tam ludzi, ale zmęczenie powoduje, że nic ciekawego nie wychodzi spod moich palców.
Zresztą – zdjęcie jest nieciekawe (wszak to zlepek najważniejszych motywów ostatnich dni), więc odpuszczę sobie pisanie notki. To jest temat na blog.
Mam nowy kolczyk. Usta są spuchnięte, ale na całe szczęście nie bolą. W ramach prezentu imieninowego sprawionego samej sobie.
Od rodziców – pieniądze, za które kupiłam sobie długo wyczekiwaną płytę Bejrutu.
Dwa bukiety imieninowych kwiatków.
I smycz firmowa. Bo zapomniałam wczoraj oddać. Ale i tak od jutra zaczynam Bednary, więc nie ma to większego znaczenia.
Nie mam nic więcej do dodania. :)