Żeby nie było, że tak sobie tylko gadam, że kogoś wyrwałam. Że tak szumnie mówię "największe ciacho Tzadik Festiwalu". Ale on naprawdę był mega zajebisty. Miał w sobie coś co przywodziło na myśl rewolucję seksualną w latach 60. xD
Omri Shai jest pół francuzem. Żydem mieszkającym w Anglii. I mega, mega zajebistym gitarzystą. To, co wyczyniał z gitarą jest naprawdę genialne.
Trudno sklecić mi jakieś składne zdanie, kiedy patrzę na jego zdjęcie.
Zresztą - nie wygląda na tym zdjęciu jak jakiś mega towar. Ale gdybyście widzieli to, jak się porusza, jak się wczuwa w grę na gitarze, a potem poczuli jego spojrzenie na sobie, też uważalibyście go za seksownego...
Szkoda tylko, że poleciał do Londynu.
No a dziś randka z francuzem w kapeluszu, który sam się poderwał. Na początku imprezy dla VIP'ów (czyli pracowników Tzadika i artystów) - ostro zakrapianej darmowym alkoholem - doszłam do wniosku, że chyba nie uda mi się go poderwać. Aż tu, na sam koniec, podszedł do mnie z karteczką, na której zapisał swój numer i głosem, w którym brzmiała lekka desperacja, powiedział, że mogę zrobić z tym numerem co uważam za stosowne.
No to się wczoraj odezwałam. I idziemy na drinka. :)
PS. Aha, pożyczyłam sobie zdjęcie od Wojtka Barzewskiego. :p (p. Wojtku, jeśli pan kiedyś zorientuje się, że zakosiłam panu fotę, to najmocniej przepraszam, ale wie pan, musiałam się pochwalić, a pan zrobił naprawdę dobre zdjęcia)