Stwierdzam, że bycie normalnym się nie popłaca - wtedy nie ma się żadnej satysfakcji z życia. Nie wyobrażam sobie być kiedyś poważnym dorosłym, idącym codziennie - o tej samej porze - do tej samej żmudnej pracy. Za szybko się nudzę i nienawidzę braku samorealizacji. Im starsza, tym mniej zmobilizowana i obowiązkowa. Chyba powinno być na odwrót c'nie? Dochodząc do sedna, wnioskuję, że pomimo niemalże pełnoletności mam niesamowitą ciekawość jak u dzieciaka, z tym, że dzieciak może coś jeszcze odkryć - mnie już prawie nic nie zaskoczy. Ale i tak dalej będę tym dzieciakiem. Kto mi zabroni :3