Jeden weekend i zmienia się wszystko.
Zupełnie nie wiem jak.
Tak po prostu.
Coś się dzieje.
Nie wiem jeszcze co z tego wyniknie, bo pewnie z pół miliona razy spróbuję uciec i udać, że to mnie nie dotyczy, że tylko mi się wydaje, że to bez sensu i oszalałam.
Ale coś się dzieje.
I właściwie po raz pierwszy od bardzo dawna (a może pierwszy raz w życiu?), nie boję się aż tak bardzo, tylko czuję zaciekawienie i radość.
Oszalałam?
Możliwe.
W każdym razie coś się dzieje.
I wydaje mi się, że tym razem to coś dobrego.
Jeszcze dwa dni w pracy i urlop. Już się trochę nie mogę doczekać Liveconu, ale odechciało mi się jechać na OTR. Mam trochę wredną nadzieję, że nie wypali, a ja z czystym sumieniem pieniądze przeznaczę na zaliczkę na Mir. Bo się zaczęłam łamać i chyba pojadę, skoro dla kontynuujących postać miejsce się znajdzie.