Grecka cola. Znów jakiś random z telefonu :P
Nie wiem, czy mi się psuje przeglądarka, czy komputer, czy z internetem jest coś nie tak, ale mi się to nie podoba xP
Mama do mnie zadzwoniła z uprzedzeniem, że rozmowa z Boarta może być po angielsku. Powiedziałam, że wiem, ale zazwyczaj wcześniej uprzedzają, ale odparła, że znając ich - niekoniecznie.
Zobaczymy. Trochę się denerwuję, ale nie ze względu na język, tylko ogólnie.
Planuję dzisiaj zrobić porządek w swoich rzeczach (bo szukanie ciuchów zajmuje za dużo czasu w tym bałaganie).
U Gomuła było spoko, siedzieliśmy najpierw we trójkę, pogadałam sobie z Tomkiem o Chinach, bo był w Suzhou jakieś trzy miesiące w pracy. Znów się nakręciłam na powrót tam.
A potem przyszedł Fabich z Igorem i jeszcze Wojtek. Moja ulubiona para oczywiście musiała mnie trochę powkurzać, bo dlaczego mam z nimi wracać i muszą na mnie czekać, to powiedziałam, że sama sobie poradzę. I jak to faceci mieli mnie w dupie w drodze powrotnej. Fabich coś pierdzielił, że mogę się gdzieś tam przesiąść i cośtam. Powiedziałam mu, że przecież i tak jedziemy w tą samą stronę, więc pojadę z nim. "Ale ja jeszcze szluga z Igorem zapalę". "No i?". W sumie, może po prostu chcieli zostać sam na sam, a jak taka niewrażliwa jestem. W sumie byłam już taka zła, że jeszcze coś by powiedział, to bym po prostu poszła pieszo.
Nie ogarniam. Bardzo.
Moja kołdra pachnie perfumami Fabicha. Jest to zaskakujące, zważywszy na fakt, że śmierdział fajkami xP