Zdecydowanie kocham tą sukienkę. Mam nadzieję, że uda się ładnie zacerować dziurkę, żeby nie było jej widać.
Patrzę na to zdjęcie i slyszę głos pani Heleny "łokcie do przodu!". Zawsze ten sam problem.
W sobotę po raz pierwszy w życiu zobaczyłam z pełną świadomością, jak komuś roozbłysły oczy na mój widok. Tak jakbym zobaczyła to, co sama poczułam - wnętrzności robiące fikołka z zaskoczenia i radości z powodu jego obecności. To było dość niesamowite uczucie.
A potem oczywiście siedziałam obok i zupełnie nie wiedziałam, jak zagadać, bo wciąż jest dla mnie zagadką. Jak to jest, że z Igorem, czy innymi potrafię mówić o wszystkim swobodnie i czarować ich, a tego jednego typa nie? Ciągle mam wrażenie, że znów usłyszę "mówiłaś o tym". O wielu rzeczach mówiłam, ale nie Tobie, więc dlaczego o tym pamiętasz?
Wrrr.
Mógłbyś chociaż przestać mnie prześladować w snach.
Myślę o powrocie do Wrocławia i miotam się. Pomyślałam dzisiaj rano, że tak właściwie to chcę tego czasu nie po to, żeby dać sobie szansę na coś nowego, tylko żeby się przekonać, że to wszystko bez sensu i pierdolnie z hukiem, a ja wtedy będę mogła ze spokojnym (choć złamanym) sercem wyjechać na koniec świata. To trochę okropne i smutne, że usiłuję zdusić tą tlącą się gdzieś Nadzieję, żeby uniknąć kolejnego rozczarowania.
A z drugiej strony wciąż szukam pretekstu i okazji, żeby go znów spotkać. I za każdym razem mówię sobie, że "to już pewnie ostatni raz".
Chuj z tym wszystkim, będzie co ma być. A bo to pierwszy raz przeżywam takie rozterki? Głupie tylko, że wciąż jestem jak nastolatka w tym wszystkim. No dobra, ubieram się lepiej.
Wreszcie spadł prawdziwy, biały śnieg. I przyniósł trochę radości memu sercu.