Jak bardzo chciałabym znów zatańczyć. Pójść na trening i ćwiczyć tak długo, aż z bólu będę zaciskać zęby, ale tańczyć dalej, bo trzeba. Zdjąć przepocone ubrania treningowe i wrócić słaniając się na nogach do mieszkania na Sopockiej, w którym powita mnie Paulina pytając "Co, dobry trening był?", odpowiedzieć jej słabo, ale z uśmiechem "Tak", po czym pójść pod prysznic i położyć się spać.
Tak bardzo mi tego brakuje!!
Myślałam nawet o tym, żeby wrócić do swoich starych tańców, ale obawiam się, że prowadząca za bardzo by mnie denerwowała, poza tym to już nie to, co kiedyś... no i chyba jestem już trochę za stara do tej grupy :P
Wysprzątałam łazienkę. I wykrochmaliłam gwiazdki. I pogadałam z Kasią.
"Be careful what you wish for, because you just might get it."
Dostałam, co chciałam, a teraz zostały mi skutki uboczne (o których była wyraźna informacja na ulotce, po prostu ją olałam) w postaci bezsenności, braku apetytu i ogólnego rozpierdolu w głowie.
Myślałam, że moje serce jest silne, ale teraz mam wrażenie, że wystarczy jedno stuknięcie, a rozsypie się w drobny pył, którego już nie pozbieram w całość.