Mówiłam, że wrzucę zdjęcie z Maksem, tak ładnie się uśmiechałam, a Baldzioch fotograf wszystko zepsuł :P
Temperaturę nadal mam podwyższoną i czuję się średnio dobrze. Mój organizm daje mi sprzeczne sygnały. Żołądek krzyczy, żebym coś zjadła, a jak jem, to mózg sugeruje, że to nie był najlepszy pomysł.
Już trzeci dzień tak i właściwie nie jestem do końca pewna, dlaczego. Jakieś podświadome stresy, czy co? Nie mam się czym denerwować, więc o co chodzi.
Nie prosiłam o to, bo wiedziałam, jak się skończy.
Ale to wcale nie znaczy, że żałuję, po prostu muszę swoje odcierpieć przez swoją nadwrażliwość.
Jak zwykle.